sobota, 5 września 2015

Rozdział Szósty

Brunetka z cichym jękiem otworzyła ociężałe powieki. Zamrugała kilka razy i sięgnęła ręką do sprzętu, który wyrwał ją z przyjemnego i potrzebnego snu. Dźwięk budzika z każdą sekundą irytował ją bardziej więc natychmiast wyłączyła telefon i odwróciła się na drugi bok, chociaż nie było szansy, żeby w tym momencie zasnęła, ale mogła jeszcze chwilę poleżeć w ciepłym i wygodnym łóżku. Zaczęła sobie przypominać wydarzenia, które miały miejsce w jej życiu w przeciągu kilku miesięcy, a w jej oczach prawdopodobnie stanęłyby łzy, gdyby nie wylała ich już doszczętnie poprzedniej nocy. Z zamachem odgarnęła ze swojego ciała kołdrę, a kiedy zimne powietrze spotkało się z jej rozgrzanym ciałem, momentalnie pojawiła się na nim gęsia skórka. Elena zadrżała lekko i na palcach podbiegła do szafy i wyciągnęła z niej turkusowy i miękki szlafrok. Zarzuciła go sobie na ramiona i zawiązała wokół pasa. Wyszła ze swojego pokoju i po cichu zeszła do kuchni. Jak się spodziewała w pomieszczeniu znajdowała się już Jenna, popijająca parującą kawę.
- Dzień dobry - przywitała się grzecznie Elena do bardziej spokojnej kobiety niż była wczoraj.
- O cześć! Już wstałaś, jak widzę. - Jenna uśmiechnęła się delikatnie do siostrzenicy i jej wzrok z powrotem powędrował do biało-czarnych kartek, leżących przed nią. Brunetka podeszła do lodówki i wyjęła z niej mleko, następnie z szafki płatki oraz miskę. Wlała do niej biały płyn, a następnie wsypała kulki czekoladowe. Zamieszała to łyżką, aby mleko było bardziej kakaowe i usiadła naprzeciw swojej cioci nabierając co chwilę porcję śniadania i pakując go do buzi.
- Co piszą? - spytała, kiedy przełknęła rozgryzione płatki. Jenna spojrzała na nią smutnym wzrokiem i westchnęła cicho.
- Kolejne morderstwo - mruknęła i przerzuciła kartkę na drugą stronę. - Zabójca nie próżnuje. Tylko co on zamierza? Chce zamordować wszystkich mieszkańców Mystic Falls? Dlaczego? I nie rozumiem co zrobiła mu nasza rodzina. Eleno boję się o nas. Musimy wyjechać.
- Wiem i ja też się boję, ale moi przyjaciele, nie mogę ich zostawić, a na pewno ich rodziny nie zechcą opuścić miasta, niektórzy mimo iż mają przed nosem takie wydarzenia, nie widzą zagrożenia. To jest takie bezmyślne, ale znam rodziców Noami. Oni od zawsze tu mieszkali i za żadne skarby nie wyniosą się stąd - powiedziała Elena i odsunęła od siebie miskę. Łokcie oparła o blat stołu, a brodę na dłoniach. - Ty i Jeremy powinniście wyjechać-
- Elena! Myślisz, że zostawimy cię tutaj? Jeśli mamy opuścić Mystic Falls to razem! - Jenna coraz bardziej się denerwowała. - I w ogóle skąd pomysł, że ty masz tu zostać, hm? To też jest bezmyślne!
- Nie wiem, ale po prostu nie czuję się zagrożona, bardziej martwię się wami, okej?
Ich rozmowę przerwał Jeremy, który zaspany wszedł do kuchni. Mruknął coś na przywitanie i wyciągnął z lodówki sok jabłkowy, wziął spory łyk i odstawił go na miejsce. Elena wstała od stołu i wróciła do swojego pokoju. Postanowiła się przebrać, a następnie może spotkać z przyjaciółmi? Naprawdę bardzo jej ich brakowało. Potrzebowała ich wsparcia i miała ogromną chęć wygadać się komuś. Przebrała się w czarne obcisłe jeansy i zwykła granatową bluzkę z długim rękawem. Włożyła do kieszeni telefon i kilka banknotów, które wyjęła ze skarbonki. Później weszła do łazienki, umyła zęby i twarz, a następnie rozczesała poplątane kosmyki włosów. Stwierdzając, że jest gotowa wyszła z pomieszczenia, a następnie z domu, wcześniej informując brata i ciocię o tym gdzie się wybiera.
Niestety nie miała pewności, czy którykolwiek z jej przyjaciół znajduje się w Mystic Grill'u, więc wysłała krótką wiadomość Noami i Isobel o tym, że chce z nimi porozmawiać. Po kilkunastu minutach weszła do mało zatłoczonego budynku. W środku byli tylko barman, jacyś dość starzy ludzie, trójka nastolatków, których kojarzyła ze szkoły i kelnerka opierająca się o ladę. Elena zajęła jeden ze stolików i czekała cierpliwie na swoje przyjaciółki. Po jakimś czasie ujrzała w drzwiach blondynkę, która z uśmiechem podeszła do dziewczyny, przytuliły się na powitanie i usiadły na przeciwko siebie.
- Jejku, cieszę się, że napisałaś do mnie. W końcu! - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ja też, po prostu brakuje mi was i zrozumiałam, że to jednak ja zachowuje się samolubnie i głupio, odpychając was mimo, że chcieliście mi tylko pomóc - odparła Elena i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Nie uwierzysz - zaczęła cicho Isobel. - Podsłuchałam wczoraj, zupełnie przypadkowo, rozmowę mojej mamy z panem Cameronem. - Jej mama pracowała jako zastępca szeryfa. - Podobno wpadli na trop tego zabójcy. Rozumiesz Eleno? Tego kto zamordował twoich rodziców spotka zasłużona kara!
Elena nie mogła uwierzyć w to. Już nie będzie musiała się bać o siebie, Jeremy'ego i Jenne. Zero strachu o ich życia. Uśmiechnęła się. Ma tylko nadzieję, że zdążą go złapać zanim popełni kolejne morderstwo.
Dziewczyny rozmawiały od teraz o błahostkach. Jak to Jennifer, która chodzi z nimi na angielski i matematykę, zdradziła swojego chłopaka z mężem swojej kuzynki, albo że Paul ponownie trafił do aresztu za bójkę z Davidem. Elena pomyślała, że znów chciałaby wrócić do swojego życia sprzed roku.

Patrzyła na nią z ukrycia. Widziała jej uśmiech. Jak się śmieje. Jakim sposobem ona mogła być taka szczęśliwa. Zabiła jej rodziców i grozi jej ciotce, a ona mimo to się perfidnie śmieje! Mogłaby przynajmniej uciekać, bo zabawnie byłoby patrzeć jak chowa się w różnych krajach nie wiedząc, że zawsze będzie jej deptać po piętach.
Odgarnęła swoje ciemne brązowe loki na plecy i uśmiechnęłaby się złośliwie, gdyby miała plan, ale go nie ma!
Do cholery z tym.
Odepchnęła się od ściany i zniknęła w uliczce. Stukot jej obcasów jak zwykle odbijał się od ścian budynków. Elena zabrała jej wszystko, bo to ją wybrali. Nawet nie zdali sobie sprawę jakiego potwora stworzyli.
Po kilku chwilach znalazła się przed dużym budynkiem z ciemnym dachem. W środku paliło się kilka świateł. Bez ceregieli weszła do środka i z hukiem zamknęła drzwi. Oparła jedną dłoń na biodrze i rozejrzała się. W przedpokoju pojawił się ciemny brunet z zimnymi niebieskimi oczami.
- Witaj Damon. - Uśmiechnęła się lekko mrużąc oczy.
- Wróciłaś - powiedział oniemiały, ale po chwili uniósł jeden kącik wargi do góry. - Wróciłaś Katherine.

Elena dopiero po zmroku wyszła z Mystic Grill, razem z Finnem, który postanowił odprowadzić ją do domu. Rozmawiali przez całą drogę o wszystkim i o niczym.
- Naprawdę nie chcę wracać do szkoły - powiedział.
- Connor na pewno jest wniebowzięty - zaśmiała się delikatnie.
Stanęli na ganku domu Jenny i pożegnali się. Elena weszła do środka i poczuła zapach jakiegoś ciasta.
Szarlotka!
Wbiegła do kuchni i kiedy zobaczyła kto w niej jest zatrzymała się prawie upadając. Jenna i jakiś nieznajomy facet siedzieli przy stole pijąc herbatę i śmiejąc się jak gdyby nigdy nic.
- Elena! - zawołała uśmiechnięta kobieta i machnęła ręką, aby jej siostrzenica podeszła do niej. - To jest Ric, Ric to jest Elena - przedstawiła ich sobie, a mężczyzna podał jej dłoń.
- Alaric Saltzman.
- Elena Gilbert - brunetka nie była przekonana do blondyna i dlatego natychmiast się cofnęła.
- Alaric pracuje ze mną w biurze i postanowiłam zaprosić go na kolację - wyjaśniła Jenna. - Jeremy jest u siebie na górze, a jedzenie będzie za półgodziny.
Dziewczyna tylko pokiwała głową i udałą się do swojego pokoju. Wyciągnęła pamiętnik i usiadła na łóżku.

Drogi Pamiętniku!
Dziś cały dzień spędziłam z moimi przyjaciółmi. Tęskniłam za nimi to oczywiste, potrzebowałam ich. Nie rozumiem czemu cały czas byli przeze mnie odpychani, to był błąd. Isobel zdradziła mi dzisiaj, że podobno policja i FBI są już na tropie mordercy moich rodziców oraz innych mieszkańców Mystic Falls. Mam nadzieję, że złapią go przed tym jak popełni kolejne zabójstwo. 
Kiedy wróciłam z Mystic Grilla, zobaczyłam, że Jenna kogoś przyprowadziła. Nazywa się Alaric Saltzman. Podobno pracuje z nią w biurze. Cóż nie wnikam w to, mam nadzieję, że jest dobrym człowiekiem i nigdy nic przy nim jej się nie stanie. 
Chyba nie mówiłam ci co odkryłam. Mój brat Jeremy ma w swoim pokoju tajne przejście, za którym jest jakiś schowek drewnianych kołków, kuszy i innych tego typu rzeczy! To jest koszmar. Obawiam się, że może coś mu się stać. Nie mam pojęcia czy zabija wampiry, nie powiedział mi tego, ale to wszystko chyba jest jednoznaczne, prawda? 
Muszę kończyć, napiszę ponownie jak najszybciej. 

Schowała zeszyt na swoje miejsce i położyła się na łóżku. Miała nadzieję, że wkrótce się to skończy. Zapowiadało się raczej na to. Kiedy morderca zostanie złapany, będzie mogła odetchnąć. I nagle jak z bicza strzelił przypomniała sobie.
Zemsta.
Musi sama dokonać wyroku na nim. Obiecała to sobie i nie puści mu tego płazem. Choćby sama miała zginąć.


***



Wracam po dość długiej przerwie! Witajcie. 
Przepraszam was za tak długą nie obecność i za to, że rozdział jest bardzo krótki, ale chciałam go w końcu dodać. Postaram się aby następny był dwa razy dłuższy. Więc trochę się wyjaśniło. Nie planowałam tego w ten sposób, ale także w żaden inny. Wiem, że dopiero rozdział szósty, a już tyle się wydarzyło, niestety ja tak mam, że leciałabym z akcją jak najszybciej i całe opowiadanie skończyłabym na rozdziale dziesiątym, ale się powstrzymuję i staram jak najbardziej! Mało Kai'a, wiem. Prawdopodobnie pojawi się w następnym rozdziale.
I jeśli o to chodzi to nie wiem co ile będę dodawać, bo zaczęła się szkoła, a ja w tym roku mam testy i bierzmowanie, no niestety. Choć będę próbować. 
Więc do następnego rozdziału :)

niedziela, 16 sierpnia 2015

Przepraszam!

Witajcie!
Chciałam was bardzo przeprosić za dość długą nieobecność na blogu. Zanim rok szkolny się skończył, to nie miałam w ogóle czasu na pisanie, a w dodatku brak weny :/ Kiedy zaczęły się wakacje, po prostu zatraciłam(?) się w tej 'wolności' i zwyczajnie mi się nie chciało, ale teraz wróciłam! Cieszycie się?
Niestety rozdział szósty nie jest jeszcze napisany i nie wiem kiedy go dodam, ale postaram się jak najszybciej.
Więc do zobaczenia :)

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział Piąty

Szatynka zgrabnym krokiem, który można porównać do tego, którego używają modelki jak chodzą po wybiegu, szła po środku ulicy. Na niebie nie było żadnych chmur, dzięki czemu można było zobaczyć każdą konstelację gwiazd oraz idealnie okrągły księżyc. Jednak ona nie skupiała się na niebie, była bardziej zaciekawiona tym co dzieje się na około. Światła palące się w domach i rodziny, które spędzają razem swój wolny czas. Ona nigdy tak nie miała, zawsze zdana na siebie, sama. Mimo iż dbała tylko o własną osobę i obchodziło ją tylko jej szczęście, lubiła patrzeć na tą radość na twarzach dzieci i ich rodziców. Marzyła o tym, żeby ona też kiedyś zaznała takiej radości, ale wiedziała, że nie jest jej to dane. Teraz musi zemścić się na tych, którzy jej to odebrali.

Elena i Jeremy natychmiast znaleźli się w pokoju Jenny. Chłopak podbiegł do niej, pytając co się stało, a ona roztrzęsionym palcem pokazała na lustro. Rodzeństwo spojrzało w to miejsce, a ich oczy niemal wyszły na wierzch kiedy dostrzegli napis z krwi na idealnie gładkiej powierzchni. Będziesz kolejna Jenno. Na dole było przyklejone zdjęcie rodziców Eleny i Jeremy'ego, nieżywych rodziców. Szatyn podszedł do lustra zdjął kawałek papieru i zgniótł go w dłoni. Kazał swojej siostrze zabrać ciocie z pokoju. Dziewczyna objęła ją i wyprowadziła z sypialni, a zabrała do kuchni. Podała jej szklankę zimnej wody. Była przerażona tym co się przed chwilą stało. To ostrzeżenie. Jej rodzice też takie dostali? Jeśli tak to czemu nic nie zrobili? Mogli się stąd wyprowadzić, wyjechać na drugi koniec świata, albo zawiadomić policję. Czy teraz też tego nie powinni zrobić.
- Jeremy! Zejdź na dół - krzyknęła Elena co chwilę zaczesując swoje włosy do tyłu. Brat przybiegł natychmiast i popatrzył na nią pytającym wzrokiem. - Musimy ją stąd zabrać, najlepiej we dwoje wyjedźcie. Na jakiś czas bynajmniej.
- Żartujesz prawda? Myślisz, że cię tu zostawimy? Po drugie co to za idiotyczny pomysł? - Jeremy pokręcił głową z niedowierzaniem. Nigdy nie zostawiłby siostry samej, szczególnie, że teraz oni wszyscy są w niebezpieczeństwie. - Nawet nie drąż tego tematu.
- Ale tu nie jest bezpiecznie - powiedziała ze spokojem. Chłopak tylko pokręcił na nią głową i wyszedł z pomieszczenia. Nie chciał opuszczać swojego domu i przyjaciół, w dodatku nie mieli pewności, że morderca nie znalazłby ich gdyby wyjechali. Był między młotem, a kowadłem. Nie chciał uciekać latami, ale nie chciał też tu zostać. 
Elena miała ochoty siedzieć w domu, czuła napiętą atmosferę. Cała trójka siedziała w salonie i nie odzywała się oglądając jakiś żałosny program, na którym tak naprawdę się nie skupiali, bardziej w ich głowie krążyło lustro i napis, który się na nim znajdował. Wiedziała, że kilka godzin temu dała jasno do rozumienia swoim przyjaciołom, że nie chce ich widzieć, więc nie mgła z nimi wyjść. Nadal była na nich zła, ale za bardzo ich kochała, żeby im nie wybaczyć samolubnych słów. Przebrała się włosy przeczesała szczotką i sięgnęła po swoją torbę do której włożyła książki wypożyczone całkiem dawno z biblioteki. Wyszła z pomieszczenia, a następnie z domu, wcześniej powiadamiając rodzinę, że wychodzi. Swoje kroki skierowała do pobliskiej czytelni.
W jej twarz wiał przyjemny ciepły wiatr, a do jej nozdrzy dostawały się wspaniałe i słodkie zapachy kwiatów, które rosły w ogródkach, przy niektórych domach. Uwielbiała lato i tą atmosferę. Zielone drzewa, kolorowe ogrody i cudowne wonie roślin. Była zachwycona przyrodą, jaka panowała w tym okresie.
Nagle jej wzrok automatycznie wyłapał oczy osoby, która stała po drugiej stronie ulicy. Elena przełknęła ślinę, a w jej oczach kumuluwały się łzy. Nie chciała widzieć Chris'a, który teraz przygląda jej się z wyższością na twarzy, a jego prawe ramię obejmuje dziewczynę, z którą ją zdradzał. Szatynka chce ukryć swój smutek więc odwraca się i stawia kolejne kroki, które idą w przeciwnym kierunku do jej byłego chłopaka. Wiedziała, że w końcu go zobaczy, ale nie wiedziała jaka jej będzie reakcja. Teraz już wie. Przygnębienie, ból i żal. Wszystko to doprowadza ją do lawiny łez, która spływa w dół jej policzków. Jej głowa jest spuszczona w dół, a jej idealnie proste włosy zasłaniają z obu stron jej twarz. Niestety przez jej nieuwagę wpada na czyjąś postać. Przed podniesieniem głowy, wytarła wierzchem dłoni swoje policzki. Spojrzała na chłopaka, który przyglądał jej się z niezrozumieniem na twarzy.
- Elena? - spytał nadal podtrzymując ją.
- Liam co ty tu robisz? - Zmrużyła powieki udając, że razi ją słońce, ale tak naprawdę nie chciała aby chłopak widział jej prawdopodobnie czerwonych oczu.
- Idę do Jeremy'ego. Napisał, że chce mnie widzieć - powiedział w końcu puszczając dziewczynę. - Nareszcie, dawno go nie widziałem - dodał, a szatynka pokiwała głową.
- Mam nadzieję, że wyciągniesz go z domu. Nie bywał nigdzie od tamtego-wydarzenia. - Jej ostatnie słowa wypowiedziała przyciszonym głosem. Chłopak pożegnał się z nią informując, że nie obiecuje i udał się w swoim kierunku.
Dziewczyna westchnęła i wyprostowała się widząc budynek, który był jej celem. Weszła do niego i z uśmiechem przywitała się z kobietą siedzącą za biurkiem.

Patrzył na swoją kolejną ofiarę z góry. Zakrwawiony nóż, który trzymał w dłoni, był niebezpiecznie blisko szyi leżącej przed nim kobiety. Na jego ustach uformował się uśmiech, który inni uważali za nieprzyjemnie psychiczny. O tak, uwielbiał ten moment, kiedy od niego zależało życie i śmierć. Jednym szybkim ruchem podciął gardło, a krew z rany, która dzięki temu powstała, ochlapała jego twarz i koszulkę. Rękawem przesunął po swoim czole i podniósł się do pozycji stojącej. Podszedł do idealnie białych drzwi i nabierając co chwilę krew, która płynęła po podłodze, napisał na nich napis, informujący innych domowników o ich zbliżającej się śmierci. Wbił nóż w środek drewna i wyszedł z budynku, kierując się do swojego aktualnego miejsca zamieszkania. Nie przejmował się swoim ubraniem czy twarzą. Uwielbiał metaliczny zapach krwi, który co chwilę czuł przez wiatr. Na jego szczęście nie musiał mijać żadnych ludzi, ponieważ okolica po której teraz zmierzał, była oddalona od głównej części Mysic Falls.
Jego lista osób, na których musiał dokonać swojej zemsty zmniejszała się dość szybko. Nie wiedział czy kiedy skończy swoje zadanie, będzie zadowolony. Co zrobi przez resztę swojego życia?
Planował wyjechać gdzieś, może do Nowego Yorku? Albo Nowego Orleanu. Miasta pełnego wampirów i czarownic. To byłoby coś dla niego.
Potrząsnął głową, nie mógł myśleć o przyszłości. Tylko o tym co się dzieje w tej chwili.
I nagle jak z bicza strzelił, w jego głowie pojawił się nowy plan. Miał dość tego jak mógł zemścić się na tych, którzy zgotowali mu cierpienie trwające osiemnaście lat. Mimo iż osoby, na których teraz dokonywał swoich wyroków. Byli po prostu blisko związani z osobami, których resztkami swojego serca nienawidził.
Latarnie ulic zaczynały świecić, ponieważ zbliżał się mrok. Jego ciało owiał nieprzyjemnie zimny wiatr, ale na jego skórze nawet na sekundę nie pojawiła się chociaż odrobinka gęsiej skórki, nawet nie drygnął. Patrzył przed siebie zaciskając dłonie w pięści, a jego ciężkie kroki odbijały się echem po okolicy. Każdy kto by go teraz zobaczył, zniknąłby w mgnieniu oka. Albo ze strachu, albo wcześniej Kai położyłby go trupem i wysłałby na drugi koniec miasta za pomocą teleportacji, albo czegoś w tym rodzaju. Nie bał się ciemności, ani tego, że przebywał sam w niebezpiecznej okolicy.
Ponieważ to tylko on stanowił zagrożenie dla innych.

Włożyła niebieską zakładkę między kartki i odłożyła książkę na bok, jej oczy już się zamykały, potrzebowała snu. Niestety, dzisiejsze wydarzenia cały czas krążyły po jej głowie, nie dając ani chwili na odpoczynek, którego mocno pragnęła. Spod jej powiek wypłynęło kilka łez na przypomnienie o rodzicach. Przewróciła się na drugi bok i przetarła ręką po policzkach. Teraz gdy jest sama, może pokazać swoją słabą stronę, bo nikt jej nie widzi, ale kiedy jest z innymi ludźmi musi pokazać, że jest silna, mimo iż jest odwrotnie. Jenna i Jeremy tego potrzebują, ona sama tego potrzebuje.

***


Rozdział krótki, późno dodany i nie sprawdzony. Wybaczcie za to wszystko, ale koniec roku, a ja muszę poprawić oceny. To tyle, do następnego :)

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział Czwarty

Pojawił się zwiastun na bloga, zachęcam do obejrzenia.

Elena siedziała i patrzyła przez okno w rękach trzymając pamiętnik. Pamiętnik, który był całkowicie pusty. Chciała się komuś wygadać, powiedzieć co ją boli, czego pragnie i czego żałuje, ale nie miała takiej osoby. Nie chciała zawracać głowy swoim przyjaciołom, którzy i tak próbują do niej dotrzeć, nie chce im psuć wakacji. Pomimo ostatniej wizyty Isobel, która myślała, że wszystko już wróci do normy, myliła się. Elena jeszcze bardziej zamknęła się w sobie.
Jej przyjaciółka zadręczała się tym, że wyskoczyła z tą imprezą. Nie powinna tego robić i wini się za to. Wiedziała, że to niestosowna propozycja, minął tylko miesiąc od tego tragicznego wydarzenia, ale chciała znów mieć Elenę przy sobie. Brakowało jej szatynki, która zawsze miała dobre rady dla niej, wspierała ją w najtrudniejszych chwilach i zawsze wiedziała co ma robić. Blondynka nie pomyślała, aby to ona teraz jej pomogła.
Dziewczyna oprała głowę o ścianę za sobą i westchnęła cicho. Spojrzała z góry na zeszyt. Przejechała po nim dłonią i poczuła delikatny materiał, który był idealnie gładki. Jego kolor można porównać do ognistoczerwonej róży, która kwitnie i wychyla się w stronę słońca. Elena uśmiechnęła się słabo i otworzyła go ponownie, chwyciła między palce długopis i przyłożyła go do kartki. Kiedy napisała pierwsze słowa, reszta jej szła lekko.

Kochany Pamiętniku!
Nazywam się Elena Gilbert i mam osiemnaście lat. Czuję się samotna. Mimo tych ludzi, którzy bezskutecznie starają się o mnie dbać i troszczyć. Nie potrafię powiedzieć, czemu mam takie uczucie. Może to po stracie rodziców? Bardzo mi ich brakuje. Cząstka mojego serca odeszła razem z nimi, w dniu, o którym nie chcę pamiętać i który mimo wszystko ciągle znajduje się w mojej głowie. Moje myśli są przepełnione chęcią zemsty i wszelkimi planami jak ją dokonać. Nie potrafię wyrzucić ich z mojego umysłu. Prawdopodobnie dlatego, że nie chcę. Pragnę śmierci osoby, która zrobiła to mojej rodzinie. Wydaję mi się, że wiem już co mam zrobić. Jak zapełnić pustkę w moim sercu.
Proszę nie myśl o mnie źle i nie bądź zawiedziony moimi słowami, które zapełniają twoje kartki. Zrobię to dla siebie, aby zaznać spokoju. 

Dziewczyna z trzaskiem zamknęła pamiętnik. Patrzyła przed siebie i można powiedzieć, że jej oczy owiał mrok. Wiedziała, że jeśli zrobi to co planuje, już nigdy nie będzie dawną sobą. Nie będzie starą Eleną Gilbert tylko nową, która zrobi wszystko aby pomścić swoją rodzinę.
Wstała i podeszła do biurka, gdzie znajdowały się jej wszystkie książki. Przejechała ręką po ich grzbietach i zatrzymała się przed tymi odpowiednimi. Przesunęła palce na górę ich okładki i pociągnęła do siebie, przez co cztery rodzaje jej lektur z dzieciństwa odsunęły się, a przed jej oczami ukazał się kawałek prawie pustej przestrzeni. W środku znajdowała się do połowy pełna butelka alkoholu, którą ukradła Jennie ponad tydzień temu. Wsunęła obok niego swój zeszyt i wyjęła bourbon. Odkręciła korek i przesunęła swoje usta do końcówki butelki, którą przechyliła i pociągnęła z niej dwa duże łyki. Odsunęła od siebie przedmiot i skrzywiła lekko swoją twarz. Odłożyła butelkę na miejsce i z powrotem zamknęła swoje tajne miejsce na przechowywanie ważnych rzeczy. Nikt o nim nie wiedział i nikt nie próbował tam szukać niczego. Znalazła ten sposób na internecie i spodobał jej się. Usiadła na swoim poprzednim miejscu. Wiedziała co ma teraz robić i wydawało jej się, że wie kto jej w tym pomoże.

Weszła pewnie do budynku, a wszystkich spojrzenia wylądowały na niej, dzięki czemu jej pewność siebie zmalała, a ona poczuła się niepewnie. No ale cóż, nie każdemu codziennie ktoś morduje rodziców. Podeszła do baru i jak się spodziewała siedział przy nim chłopak, albo raczej mężczyzna, którego szukała. Stanęła obok niego i położyła łokieć na blat, odchrząknęła głośno, tak aby szatyn zwrócił na nią uwagę. Odwrócił głowę w jej stronę i uniósł wysoko brwi.
- Proszę, proszę myszka wyszła z ukrycia - powiedział z cwanym uśmiechem na twarzy, a dziewczyna uniosła tylko brwi do góry. - Dawno cię nie widziałem.
- Cóż miałam pewne-sprawy do załatwienia - mruknęła cicho i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Siedziałaś w domu i bałaś się wyjść na zewnątrz, ponieważ jesteś przerażona tym, że morderca twoich rodziców, przyjdzie po ciebie. - Elena przegryzła wargę i usiadła na stołku obok niego.
- I właśnie jeśli chodzi o tego psychopatę. Musisz mi pomóc go znaleźć, ponieważ osobiście chcę go zabić - powiedziała otwarcie, unosząc lekko brodę do góry. Patrzyła Kai'owi w oczy, a on zaśmiał się.
- Jestem ciekawy jak to zrobisz - odparł, a na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek. - Skąd wiesz, że to nie ja jestem owym mordercą. Ludzie wystawiają różne opinie na mój temat, na przykład co zrobiłem mojej rodzinie
- Nie mam pojęcia co o tobie mówią, ani co im zrobiłeś, ale wewnętrznie czuję, że mogę ci ufać. - Uśmiechnęła się lekko, wierząc w słowa, które przed chwilą wypowiedziała. Nie znała Kai'a, rozmawiała z nim kilka razy i nie była pewna, dlaczego mu ufa. Prawdopodobnie, że uratował ją wtedy przed Chris'em i jest jedyną osobą, którą zna i która ma takie same zdolności jak ona. Oprócz jej rodziny, ale nie chce ich w to mieszać.
- Dlaczego nie poprosisz swoich przyjaciół? Chętnie bym ich zobaczył w akcji. Ponury mięśniak, naiwna blondynka, żałosny fizyk, wkurzająca Chinka i niedoświadczona czarownica. - Uśmiechnął się na swoje słowa.
- Naprawdę? - Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Określiłabym ich inaczej.
- Moja wersja i tak pozostanie lepsza. - Puścił jej oczko i odwrócił się w stronę drzwi. - O, patrz. Idzie wspaniała czwórka.
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy i przemyśl moją propozycję. - Wskazała na niego palcem, zanim jej przyjaciele do nich podeszli. Szatyn tylko pokręcił głową i odwrócił się ponownie, żeby zamówić kolejną szklankę alkoholu. Elena wstała i podeszła do czwórki bliskich jej osób. Przywitała się z nimi i ostatni raz odwróciła w stronę chłopaka, który przechylił już czwartą szklankę swojego, ostatnio ulubionego, alkoholu.
Czuł się zagubiony jak nigdy w życiu. Wiedział, że jeden z najpotężniejszych sabatów zmierza po niego. Nie wiedział czy sam ma z nimi szanse, ale nie ma także nikogo kto mógłby mu pomóc. Wszyscy go znali i nienawidzili. Zabił tak dużo rodzin i zniszczył życie tylu osobom, że sam nie może tego zliczyć, mimo iż od jego powrotu minął zaledwie rok. Myślał nad planem jak przeżyć niedaleki zamach na jego życie, ale nie miał pomysłu. Mógł uciekać, ale wiedział, że i tak w końcu go dopadną. Jedynym sposobem na ocalenie to poprosić i zdobyć choć trochę zaufania jakiś czarownic.
Jego wzrok powędrował w stronę Eleny i nagle go oświeciło, ale szybko pozbył się tych myśli z głowy. Potrzebował kogoś, kto umie coś więcej niż uratowanie wysuszonego kwiatka.
Isobel stała niepewnie, jak nigdy i patrzyła wyczekująco na przyjaciółkę, a ta posłała jej jedynie mały uśmiech.
- Wróciłaś w końcu - powiedział Finn, był szczęśliwy, że widzi szatynkę. Tak bardzo mu było jej żal, jak wszystkim, ale tylko on wiedział co czuje. Stracił matkę niecałe dwa lata temu i chciał być blisko Eleny, niestety ona nie dopuszczała do siebie nikogo.
- Nie wróciłam, musiałam załatwić pewną sprawę. - Chciała i potrzebowała osób w swoim życiu, ale nie mogła patrzeć i psuć ich szczęścia. Wiedziała, że będą czuli się niepewnie uśmiechając, czy żartując sobie przy niej. Nie chciała zabierać im tej radości.
- Ale nie było cię tak długo Elena. Kiedy skończy się twoja żałoba, brakuje nam ciebie - odparła Noami. Po wypowiedzeniu tych słów zrozumiała jak samolubnie to brzmiało.
Dziewczyna tylko pokręciła z niedowierzaniem głową. Jak oni mogli tak myśleć.
- Nawet nie wiecie co ja przechodzę - powiedziała głośniej niż zamierzała i w duchu modliła się aby reszta klientów Mystic Grill'a nie patrzyła na nią, to ostatnie czego by chciała w tym momencie. - Nie macie pojęcia jak to jest stracić obydwoje rodziców, patrzeć jak własna matka umiera w twoich rękach. Jak ojciec, który zawsze wydawał się taki silny i wytrzymały, leży słaby na podłodze, ponieważ no tak, zginął. Patrzyłam na ich śmierć, widziałam ją i nie zrobiłam nic co mogłoby ich uratować. Nawet nie wiem kto im to zrobił i dlaczego. Życie w niewiedzy jest koszmarne, ale nie mam ochoty z wami o tym rozmawiać. Widzimy się w szkole.
Odeszła od nich ze łzami w oczach. Wcale nie czuła się lepiej, że wyrzuciła to z siebie. Nawet sądziła, że jej stan psychiczny się pogorszył. Szybkim krokiem zmierzała w stronę swojego domu. Nie chciała widzieć nikogo poza butelką bourbonu, ostatnio jej najlepszym przyjacielem.

Zamknęła drzwi frontowe i pobiegła do swojego pokoju. Podeszła do półki z książkami i wyjęła z niej alkohol, którego teraz bardzo potrzebowała. Pociągnęła z niego kilka łyków i położyła się na łóżku, głowę opierając o poduszki. Wytarła usta wierzchem dłoni po ponownym zaciągnięciu się napojem. Odstawiła go na szafkę nocną, która stała obok posłania i sięgnęła po swój telefon, który pierwszy raz od kilku dni włączyła. Po wpisaniu PIN-u, na ekranie wyświetliło jej się kilkanaście nieodebranych połączeń i trochę więcej wiadomości tekstowych. Nie miała ochoty teraz tego wszystkiego czytać, więc odłożyła komórkę na poprzednie miejsce, a w dłoni ponownie trzymała szklaną butelkę. Naszła ją nagle chęć odwiedzenia brata, którego nie wiedziała od wczorajszego wieczoru, kiedy to musiała zanieść mu kolacje. Weszła bez pukania i zdziwiona zobaczyła, że jego pokój jest pusty. Ze zmarszczonymi brwiami rozejrzała się po pomieszczeniu.
Może jest w łazience?
Kiedy już miała wychodzić, jej wzrok zatrzymał się na szafie, w której można było dostrzec promienie światła. Podeszła do niej i otworzyła jedne drzwiczki. Rozsunęła ubrania brata i zobaczyła na dole kwadratowe przejście, z którego wydobywało się owe światło. Wczołgała się przez otwór i po krótkiej chwili znalazła się w małym pokoju. Jej oczy rozszerzyły się do wielkości piłeczek pingpongowych, kiedy ujrzała przed sobą różnorakie bronie i mnóstwo ostrych kołków, które jak przypuszczała, były na wampiry. Obróciła się i zobaczyła Jeremy'ego, który siedział tyłem do niej i strugał coś nożem, a w jego uszach znajdowały się słuchawki, z których wydobywała się głośna muzyka. Elena ze złością i niedowierzaniem wypisanym na twarzy, położyła na ramieniu brata rękę, przez co ten podskoczył, a narzędzie z jego rąk wypadło na podłogę wydając z siebie dość głośny dźwięk. Chłopak ze zdenerwowaniem wyjął grający sprzęt z uszu i stanął naprzeciw siostry.
- Co ty tu robisz? - spytał posyłając jej złe spojrzenie.
- Chciałam zobaczyć co u ciebie, ale nie było nikogo w pokoju, kiedy chciałam wyjść zobaczyłam światło w twojej szafie, więc sprawdziłam co to jest i doprowadziło mnie to tutaj - odpowiedziała mu, mierząc go wzrokiem. - Co to ma być Jeremy? - Zrobiła znaczny nacisk na jego imię.
- Nie twój interes - mruknął oschle i sięgnął po nóż leżący na podłodze. Odłożył go na miejsce i wyszedł z sekretnego pomieszczenia, a za nim Elena zadająca mu pytania.
- To jest mój interes - warknęła głośno. - Kiedy ty to w ogóle zrobiłeś i jak do cholery?
- Wcześniej była tu łazienka, ale zamurowali do niej wejście, więc rozwaliłem kawałek ściany i przestawiłem w to miejsce szafę. - Wzruszył ramionami i położył się na łóżku.
- Zabijasz wampiry? - spytała i przyłożyła sobie dłoń do twarzy, chodząc nerwowo po pokoju. - Zadałam ci pytanie.
- W ciągu dwóch minut zadałaś mi masę pytań, na które nie odpowiedziałem i na te też nie zamierzam. - Podniósł się i otworzył drzwi, które prowadziły na korytarz. Wskazał na nie ręką, a tym gestem kazał Elenie wyjść z pokoju. Ta tylko z rezygnacją pokręciła głową i wyszła schodząc na dół, a w jej głowie panował chaos.
Dlaczego on to robił? Wiedziała, że ich ojciec trenuje go na łowcę wampirów, ale myślała, że z tym skończył po śmierci rodziców, albo bynajmniej chce odczekać jakiś czas. Bała się o niego, a z opowieści Jenny, bo sama na szczęście nie musiała stawać twarzą w twarz w sytuacji, gdzie jakiś wampir pokazywał na co go stać, te stworzenia są silne, szybkie i trudne do zabicia do silne, a taki zwykły nastolatek jak Jeremy nie dałby im rady. Plus nie ma go, kto uczyć przez co ma jeszcze większe szanse na zabicie się. Przecież teraz to dla niego jak samobójstwo! Niestety już od dłuższego czasu nie ma na niego wpływu, a od ostatniej tragedii szczególnie.
Wiedziała, że musiała coś z tym zrobić, chociaż magicznym zaklęciem zamknąć go w jego pokoju, do czasu, aż z nim normalnie porozmawia i przemówi do rozumu. Na jej nieszczęście aż takiej zaawansowanego zaklęcia nie umiała, a Jenna nie będzie chciała się zgodzić, bo ona nie lubi wtrącać się w ich życie. Jeśli nie przekona swojej ciotki, znów będzie musiała zwrócić się o pomoc do Kai'a.
Ale nie wiedziała, czy na pewno chce zrobić to swojemu bratu, w końcu to jego decyzja. Jeśli to zrobi będzie na nią wściekły, a ona dostatecznie straci jego zaufanie.
Z przemyśleń wyrwał ją głośny krzyk Jenny z jej pokoju. Elena niemal natychmiast poderwała się z miejsca i pobiegła w tamtym kierunku.

***


Rozdział Czwarty za nami!
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i mam wielką nadzieję, że pod tym będzie jeszcze więcej :)
Chciałam zapytać czy wolicie rozdziały z perspektywy Eleny, czy bardziej z perspektywy trzeciej osoby? Teraz piszę raz tak, raz tak, ale muszę wiedzieć. 
Kolejny raz wybaczcie za błędy, jak na razie się uczę.
Do zobaczenia! (:

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział Trzeci

Minął tydzień odkąd dowiedziałam się, że mam zdolności magiczne. Od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Zaczęłam widzieć i rozumieć rzeczy, których wcześniej nie zauważałam. Widzę jak bardzo Mystic Falls jest niebezpieczne dla zwykłych ludzi jak moi przyjaciele. I to dzięki wampirom, którzy nie powinni istnieć tak mówi Jenna. Bardzo dużo się nauczyłam przez tak krótki czas. Umiem bronić się przed tymi stworzeniami, ale nadal nie mam na tyle siły, żeby robić to przed większą ich ilością. To źle, że przez całe moje życie nie wiedziałam kim naprawdę jestem. Należało mi się to. Może teraz byłabym w lepszej pozycji niż niedoświadczona czarownica, która nie potrafi ochronić swoich bliskich? Bracia Salvatore są wampirami, a Isobel zauroczyła się w jednym z nich. Nie potrafię trzymać jej z dala od niego. Nawet jeśli nosi ode mnie naszyjnik z werbeną, przez co wiem, że jej nie hipnotyzuje. Reszta moich przyjaciół także dostała taką biżuterię, oraz kazałam im pić werbenę, tak na wszelki wypadek. Nie mogę pozwolić na to by ich stracić, za bardzo ich kocham.
Westchnęłam i odsunęłam się od lustra. Miałam na sobie czarną sukienkę przed kolano, a na nogach czarne buty. Moje włosy były rozpuszczone i wyprostowane, a na twarzy miałam delikatny makijaż.
Kolejny pogrzeb, tym razem mojej cioci, siostry taty. Zginęła tak jak babcia, a przyczyny jej śmierci także nie są wiadome. Moi rodzice mówią, że ktoś mści się na naszej rodzinie, ale nie chcą mi powiedzieć kto i dlaczego. Powinnam wiedzieć, tak? Żeby na wszelki wypadek trzymać się od tej osoby z daleka i wiedzieć kiedy się bronić, a szczególnie przed kim. Cały czas powtarzają, że się dowiem, ale oni muszą najpierw ustalić czy ta osoba na pewno wróciła. Mama myśli nad ponownym używaniem magii, więc musi naprawdę być źle. I jest już druga osoba z mojej rodziny została zamordowana, a ja nie chcę więcej tracić moich bliskich.
- Eleno jesteś gotowa? - Do pokoju weszła Jenna. Jej oczy były podkrążone, wyglądała dokładnie tak jak po śmierci babci. Bardzo lubiła ciocię Mary, była z nią dość blisko. - Musimy już jechać.
Pokiwałam głową, wyszłam z pomieszczenia i skierowałam na dół. Tato siedział w salonie na kanapie, a jego twarz była zakryta jego dłońmi. Podeszłam do niego i przytuliłam od boku, musiał wiedzieć, że ma w nas wsparcie.
Nie rozumiałam, dlaczego ciocia Mary umarła. Znaczy rodzice mówili mi, że ten kogo podejrzewają o zabójstwa nie jest zwykły człowiekiem, tylko swojego rodzaju potworem, a siostra taty nie wiedziała o niczym, mimo że jej rodzina pochodziła z bardzo znanych łowców wampirów, oraz że Gilbertowie należą do rady założycieli. Była odsunięta od tych wszystkich tajemnic, żyła w niewiedzy. Tak postanowili babcia i dziadek, żeby ją od tego chronić, bo inaczej nie byłaby bezpieczna. Możliwe jest, że ten kto ją zabił chciał zemsty na ojcu. Tak to bardziej niż możliwe.

Siedziałam na łóżku i ponownie, ale tym razem zrozumiale, przeglądałam księgi babci. Rozumiałam je. Wiedziałam co w nich pisze i co znaczą te obrazki. Byłam z siebie dumna, minął kolejny tydzień, a ja stawałam się coraz lepsza. Na szczęście jak na razie nie musiałam używać magii aby się bronić. Byłam bezpieczna tak jak moi przyjaciele. Staram się jak najbardziej wykorzystywać wakacje oraz lato, pomimo tego, że mam dużo nauki. Moja siła nie jest wystarczająca, żeby ochronić się przed czymś większym i potężniejszym. Oczywiście mogę obezwładnić wampira, zapalać świeczki nawet więcej niż jedną bez pomocy zapalniczki czy zapałek. Mogę sprawić, że przedmioty latają, ale nie potrafię zmierzyć się z inną wiedźmą, która mnie zaatakuje, bo nie wszystkie sabaty są dobre i uczciwe, tak jak ten do którego należę. Jenna jest jego przywódcą od kiedy babcia zmarła, ale nie ma jakiś większych przywilejów na swoich ramionach, mogę policzyć na palcach rąk ile osób w mojej rodzinie praktykuje magię. Rozumiem resztę. Chcą normalnego życia, z dala od tego wszystkiego, ale to co mamy to dar. Jesteśmy inni niż normalni ludzie. Mamy coś co powinniśmy pielęgnować, a nie umieszczać w jakimś przedmiocie i zapomnieć o tym. Tak nie powinno być.
Moje przemyślenia przerwał huk na dole. Zmarszczyłam brwi i odłożyłam księgę na bok. Zeszłam z łóżka i powoli podeszłam do drzwi. Był środek nocy i wszyscy powinni spać. Otworzyłam wyjście z mojego pokoju i wychyliłam głowę na zewnątrz. Słyszałam jakieś szamotanie oraz błaganie. Błaganie moich rodziców. Wybiegłam z pokoju łapiąc lampę, która stała na szafce obok drzwi. Zeszłam po schodach. Serce biło mi jak oszalałe, a w głowie szumiało. Nie wiedziałam co się dzieje, co robię w tym momencie. Zeszłam na dół i skierowałam się do salonu. Nie. Nie może być.
Pokręciłam głową i ze łzami w oczach rzuciłam się w stronę matki, która leżała na podłodze w kałuży krwi, jej krwi. W jej klatce piersiowej znajdował się nóż.. Tylko nie to błagam.
- Eleno. - Usłyszałam jej delikatny i pełny bólu głos. Z jej ust płynęła strużka krwi, a oczy powoli się zamykały. Położyłam jej głowę na moich kolanach. - Eleno spójrz na mnie. - Odwróciła mój wzrok od jej brzucha, kiedy trzęsącymi dłońmi próbowałam, ją ratować. - Zostaw to i popatrz na mnie.
- Mamo błagam nie opuszczaj mnie - powiedziałam, a po policzkach spływała mi lawina łez.
- Chcę żebyś chroniła i opiekowała się bratem. - Położyła dłoń na mojej, a jej oddech stał się ciężki. - Znajdź Katherine. I pamiętaj, kocham was. - Po tych słowach jej oczy się zamknęły, a jej głowa obróciła w drugą stronę.
- Mamo obudź się, proszę. Nie rób mi tego. Mamo potrzebuję cię. My cię potrzebujemy - szlochałam, a w głowie nawoływałam moją mamę. Tata. Ostrożnie położyłam mamę na podłodze i podniosłam się opierając rękę na stoliku. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Nagle usłyszałam krzyk mojego brata, którzy pochodził z kuchni. Udałam się tam i zobaczyłam go klęczącego przy ciele ojca.
Nie możliwe. Nie. On nie mógł odejść. Ona nie mogła odejść. Dlaczego to się stało. Co ja takiego zrobiłam, że wszyscy z mojej rodziny odchodzą.
- Gdzie jest mama? - Chłopak popatrzył na mnie. - Elena, gdzie nasza matka, niech coś zrobi! - krzyknął rozpaczliwie i zacisnął pięści na swoich włosach
- Jer. - Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem, a z oczu bez przerwy lała się słona ciecz. Pokręcił głową powtarzając, że to nie możliwe, nagle wstał, podszedł do mnie i przytulił. Objęłam jego rękę. Nie wierzę w to, że ich już nie ma. Nawet nie zdążyłam się pożegnać. Dlaczego akurat moją rodzinę to spotyka. Nie zasłużyliśmy na to.
- Musimy-musimy kogoś powiadomić. - Odezwałam się i wytarłam wierzchem dłoni policzki. - Zadzwonię po Jennę. - Udało mi się powiedzieć bez załamania głosu. Widziałam jak szatyn poszedł do salonu i nagle usłyszałam jak woła naszą mamę. Znów zaczęłam płakać, ale udało mi się dostać do telefonu domowego. Zadzwoniłam na numer Jenny, która pomimo późnej godziny odebrała prawie od razu.
- Jenna - zaczęłam, ale czułam kolejną gulę w gardle, której nie potrafiłam przełknąć.
- Co się stało Elena? - spytała, a w jej głosie dosłyszałam zmartwienie.
- Rodzice. - Trzymałam się ręką za brzuch, a druga dłoń trzęsła mi się niemiłosiernie. - Oni nie-nie żyją.

Usłyszałam trzask drzwi, a do pomieszczenia wbiegła zdyszana i jedyna, którą znam, krewna. Jenna. Przeczesała dłonią włosy do tyłu, a drugą zakryła sobie usta. Z jej oczu zaczęły wypływać łzy, kiedy zobaczyła wynoszone ciało mojej matki. Spojrzała na mnie i na mojego brata, i niemal natychmiast do nas podeszła, i objęła. Odsunęłam się od nich i wyjrzałam przez okno, widziałam jak zasuwają w czarną torbę ciała moich rodziców i wsadzają do pojazdu. Nie mogę uwierzyć, że umarli. Nie potrafię. Usiadłam na kanapie i zwinęłam się w kulkę. Patrzyłam na meble, naprzeciwko mnie. Stały na nich fotografie. Moje, Jeremy'ego i ich. Byliśmy szczęśliwi. I ktoś się pojawił i odebrał nam to szczęście, wraz z babcią, ciocią Mary, a teraz oni. Kogo jeszcze stracę? Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Obróciłam głowę i zobaczyłam Finn'a, który patrzył na mnie współczującym wzrokiem. Nie chciałam pytać skąd się tu wziął. Moja broda zaczęła się trząść, a chłopak wziął to za sygnał i objął mnie ramionami, a ja złapałam za jego koszulkę i wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową głośno szlochając. Przytulał mnie przez cały czas, dopóki wszyscy oprócz mojego brata i ciotki nie wyszli z domu. Wiedziałam, że jutro wrócą, aby przeprowadzić śledztwo. Więc Finn na polecenie Jenny zabrał nas do niej. Wszyscy spaliśmy, albo próbowaliśmy spać w jednym pomieszczeniu. Bałam się strasznie. Bałam się, że morderca przyjdzie i po nas.
Rano o piątek, kiedy było już wystarczająco jasno, wstałam i poszłam do pokoju gościnnego. Położyłam się na łóżku. Nie płakałam, nie miałam czym. Może to wszystko to jakiś koszmar? Zaraz się obudzę, pójdę do kuchni i przywitam się z moim tatą, który czyta gazetę i mamie, która lata po całej kuchni robiąc sobie jedzenie do pracy. Wyjdę z moimi przyjaciółmi i będę z nimi się świetnie bawić, a potem wrócę wieczorem do domu i zobaczę rodziców przytulających się na kanapie i oglądających kolejną tanią komedię. Dołączę do nich i będziemy razem śmiać się z kiepskich żartów i sytuacji aktorów. Będziemy się śmiać, ponieważ będziemy szczęśliwi.
Byłam przytłoczona rzeczywistością, która trwa jakieś siedem godzin. Nie mogę uwierzyć, że oni nie żyją. Nie potrafię i nie chcę, ale w głowie cały czas mam obraz ojca, który leży blady na zimnej posadzce w kuchni i mamę, w której ciele znajduje się nóż. Mogłam ją ratować. Wyciągnąć go i zatamować krew. To moja wina, że umarli. Gdybym była tam z nimi to uratowałabym ich? Prawda?

Kolejny dzień, który chcę, żeby jak najszybciej się skończył. Minął miesiąc od ich śmierci. Miesiąc, który przesiedziałam w domu i w swoim nowym pokoju. Przeprowadziliśmy się do Jenny, która została naszym prawnym opiekunem. W tamtym mamy za dużo wspomnień o rodzicach. Było to dla nas zbyt trudne, żeby jeszcze tam przebywać.
Wieczorami siedzę z ciocią nad wszystkimi księgami zaklęć, które posiadamy. Ostatnio uczyłam się perswazji, czyli czarownice mogą kontrolować oraz manipulować umysłami ludzi, także telekinezy. Jest to akt kontrolowana i manewrowania ruchem przedmiotów przez umysłowy wpływ.
Bardzo dobrze radzę sobie z magią i szybko się uczę. Może to dlatego, że robię tylko to.
Podniosłam się z łóżka i poszłam do kuchni, skąd wołała mnie Jenna. Usiadłam na stołku barowym naprzeciwko niej i patrzyłam jak marnie radzi sobie z robieniem obiadu. Pomagamy jej jak możemy, ale ja do garnków nie mam zamiaru się ruszać. Potrzebny jest tu Jeremy, ale od tamtego dnia jest z nim coraz gorzej. Nie wychodzi z pokoju, wcale. Może do łazienki. Cały czas ma na uszach słuchawki i siedzi z nosem w laptopie. Musimy nosić mu jedzenie do pokoju inaczej umarłby z głodu.
Po domu rozbrzmiał się dzwonek, co oznaczało, że ktoś nas odwiedził. Obróciłam się i skierowałam do pokoju, ale głos Jenny mnie zatrzymał.
- Elena błagam cię otwórz, bo jeśli odsunę się do kuchenki, to możesz pożegnać się z jedzeniem - powiedziała i zawzięcie mieszała coś w garnku. Chciałam coś odpowiedzieć, ale mnie wyprzedziła. - Musisz w końcu porozmawiać z przyjaciółmi. Martwią się o ciebie, a ja już nie mam wymówek, żeby ich spławiać, wiec idź tam.
Westchnęłam i powolnym krokiem sunęłam się w stronę drzwi. Wzięłam głęboki oddech zanim otworzyłam drzwi. Gdy to zrobiłam od razu zostałam zaatakowana przez blondynkę, która z piskiem się na mnie rzuciła.
- Nawet nie wiesz jak nam ciebie brakowało - krzyknęła, ale po chwili się uspokoiła. Nie dziwie im się, ostatni raz widziałam ich na pogrzebie, ale i wtedy z nimi nie zamieniłam ani słowa.
- Mi was też - odpowiedziałam cicho i słabo uśmiechnęłam się.
- Siedziałaś tyle w domu, a Jenna za każdym razem gdy do ciebie przychodziliśmy, nas odprawiała z powrotem. - Mówiła na jednym wdechu, ale po chwili się uspokoiła i ponownie mnie przytuliła. - Nigdy więcej nam tego nie rób. - Patrzyła na mnie i uśmiechała się. Cofnęła się o krok i zaczęła. - Więc pewnie się zastanawiasz, po co cię odwiedziłam. Jak wiesz do naszego miasta wprowadzili się bracia Salvatore. I jutro urządzają imprezę z okazji ich przybycia do miasta, mimo że minął już od tamtego momentu jakiś czas. Damon zaprasza nas wszystkich, co oznacza, że idziesz z nami. Wiem, że twoi rodzice umarli miesiąc temu, masz żałobę i te sprawy, ale są wakacje. Po drugie myślisz, że chcieliby, abyś ty i Jeremy siedzieli sami w domu i płakali? Nie sądzę. Musisz pójść i się rozerwać. Przemyśl to, okej? Mogłabyś także wyciągnąć swojego brata.
Uściskała mnie ponownie i wyszła z domu. Może ma racje? Może powinnam w końcu wyjść z ukrycia? Ale nie wiem, czy na pewno jestem na to gotowa.

 *** 

Hejo :)
W rozdziale dużo się dzieje, śmierć rodziców Eleny i tak dalej. Wybaczcie za te przeskoki w czasie, ale nie chciałam, aby cały rozdział był o żałobie i tym wszystkim. Tajemniczy morderca działa, chociaż i tak pewnie domyślacie się kto to jest.
I kolejny raz ktoś mówi o Katherine. Tutaj będzie wielkie zaskoczenie co do tego kim jest, ale nie chcę wam za wiele zdradzać.
Do zobaczenia! xx

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział Drugi

Szedł powolnym krokiem w jej kierunku. Gdy był coraz bliżej zaczął wypowiadać zaklęcie, które zadawało ból wampirowi. Złapał z nim kontakt wzrokowy i to mu wystarczyło. Widział jak chłopak klęka na ziemi i łapie się za głowę z powodu niemiłosiernego bólu. Uśmiechnął się diabolicznie, wiedząc, że to dzięki niemu. Uwielbiał to robić, uwielbiał patrzeć na cierpienie innych. Stanął przez blondynem i spojrzał w prawo na przerażoną szatynkę. Nagle poczuł, że odrywa się od ziemi i przelatuje na drugi koniec placu. Jęknął cicho czując przeszywający ból w plecach, podniósł się na łokciach, a po chwili stanął na nogach i otrzepał swoje ubranie. Był pod wrażeniem, albo nie, bo wiedział jak to działa i jaką siłę mają wampiry. Wyprostował się i pewnym siebie krokiem szedł na swoje poprzednie miejsce. Uniósł dłoń, a wraz z nią w powietrzu wisieli Chris i jego dziewczyna. Rękę przesunął w prawo, a tym samym dwoje wampirów zderzyło się z pobliskimi drzewami, upadając następnie na ziemię. Szatyn ponownie uniósł dłoń i przekręcił nią, dzięki czemu chłopak i dziewczyna mieli skręcone karki. Usłyszał kilka pisków, między nimi był głos Eleny. Spojrzał na nią i podszedł do niej. Złapał ją za łokieć i wyprowadził z tłumu ludzi. Słyszał syreny policyjne, ale nie przejmował się tym. Lubił publiczne wystąpienia.
Gdy był sam na sam z dziewczyną puścił ją, a ona natychmiast się od niego odsunęła. Była przerażona i zapłakana.
- Jak-ja ty- oni- a potem-czym ty jesteś? - warknęła i zrobiła kolejny krok w tył.
- No tak - zaśmiał się, był naprawdę rozbawiony. - Nic nie wiesz, a to niespodzianka. Twoi rodzice ukryli całą prawdę przed tobą. Po co? Nie wiem, albo jednak wiem! Bali się o ciebie, że cię znajdę. I patrz, nie udało im się. Znalazłem cię. Nie martw się nic ci nie zrobię, będziesz cała. Powiedziałbym ci o wszystkim, ale będzie zabawniej patrzeć, jak to zrobią ci, którzy tak zawzięcie chcieli cię chronić. Idź, dowiedz się o tym skarbie. Potrzebuję rozrywki, a będzie nią wszystko co ma się niedługo zdarzyć.
Patrzył na nią z uśmiechem na ustach, który pojawił się kiedy ona uciekała. W głowie miał tylko jedną myśl.
Zabawę czas zacząć.

***
Trzaskając drzwiami od razu udała się do salonu gdzie słyszała rozmowy swoich rodziców. Nie dbając o zdjęcie butów stanęła naprzeciwko nich i zmierzyła ich wzrokiem. Natychmiast zamilkli patrząc na nią wyczekująco.
- O co chodzi ko- Przerwała swojej mamie podnosząc dłoń do góry. Widziała jak marszczą brwi. Zauważyła, że na jednym z fotelów siedzi jej ciocia - Jenna.
- Świetnie, że jesteśmy tutaj wszyscy. - Klasnęła dłońmi i cofnęła się, żeby mieć widok na wszystkich. - A teraz czekam na wyjaśnienia. Dlaczego jakiś dziwny chłopak jednym ruchem ręki przerzuca mojego chłopaka i uderza nim o drzewo, a potem skręca mu cholerny kark - krzyknęła ze łzami w oczach, zdając dopiero teraz sobie sprawę, co się stało. Upadła na kolanach i zakryła twarz dłońmi, szlochając głośno. Jej chłopak, który swoją drogą ją zdradzał. Nie żyje. Nie mogła w to uwierzyć. Może to jakiś żart, albo sen? Raczej koszmar. Wiedziała, że jej życie teraz nim będzie.
- Chwila. Jak wyglądał ten chłopak? - Jej ojciec wstał zdenerwowany z kanapy. Słyszała jak chodził w kółko. Podniosła wzrok i popatrzyła na niego w gniewie. Naprawdę? Przejmuje się jak on wyglądał, a nie to, że jej chłopak został zabity, w dodatku w dziwny sposób. Zerwała się i pobiegła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i przycisnęła do piersi poduszkę, a z jej oczu lały się strumienie łez. Dlaczego ją to spotkało. Nie chciała, żeby on umarł. Bo umarł na pewno? Widziała jak jego głowa się przekręca i słyszała odgłos łamanych kości, nadal go słyszy. Kim był ten chłopak i jak to zrobił? Może gdzieś tu ukryta jest kamera? Zachowanie jej ojca także nie było normalne. Nie chciała brać także udziału w przesłuchaniach, nie dałaby by rady.
Usłyszała ciche pukanie w drzwi, a następnie poczuła jak ktoś siada na jej łóżku. Skuliła się bardziej, pokazując tym, że nie chce nikogo widzieć. Na jej ramieniu znalazła się czyjaś dłoń.
- Co się stało Elena?- Usłyszała głos Jenny.
- Nie mam siły o tym mówić. Niedługo pewnie zadzwoni pani Szeryf i wszystkiego się dowiecie. - Udało jej się powiedzieć, bez załamania głosu. Pociągnęła nosem i odgarnęła włosy z twarzy.
- Nie rozumiem, co się tam stało? Dlaczego pani Szeryf miałaby nas powiadamiać? - Wiedziała, że w tym momencie jej ciocia ma zmarszczone brwi.
- Bo Chris nie żyje - krzyknęła. - Został zabity, ktoś nim rzucił i skręcił mu kark.
Kobieta wstała i wyszła z pokoju. Elena słyszała głośne rozmowy w salonie, wiedziała, że rozmawiają o niej, ale nie mogła za nic zrozumieć o czym. Po chwili rozległy się kroki, co wskazywało na to, że idą do jej pokoju. Usiadła na łóżku i wytarła mokre policzki. Spojrzała na drzwi, które się otworzyły, a do pokoju weszła jej mama i Jenna. Obie usiadły na przeciwko niej, a Mellisa podała jej jakiś naszyjnik. Dziewczyna zaczęła go oglądać.
- Dlaczego m to dajesz? - spytała unosząc przedmiot do góry.
- W nim jest twoja magia, kochanie - wytłumaczyła jej krótko mama, a Elena parsknęła śmiechem.
- A tak serio? Mamo nie mam humoru na żarty - powiedziała. Była zła, bo jej mama sobie z niej kpiła. Jej chłopak niecałą godzinę wcześniej umarł, a ona się tak zachowuje.
- Nie żartuje sobie z ciebie. Mamy dużo do omówienia, ale może streszczę ci to wszystko. Należymy do sabatu  Endicott, pochodzimy z Australii. Nasz sabat nie należy do jakiś sławnych czy wyjątkowych. Znany jest zwykle z tego, że czarownice rezygnują ze swojej magii. My wolimy życie ludzi, nie lubimy zadzierać z wampirami czy wilkołakami, ale zawsze nosimy przy sobie magie, która ukryta jest w wyjątkowych dla nas przedmiotach. Ja mam ją moim pierścionku zaręczynowym, a ty w tym naszyjniku.
- Co jest w nim takiego wyjątkowego? - Elena słuchała swojej matki, ale nie wierzyła w to. Wampiry, wilkołaki? Przecież to nie Zmierzch!
- Jak byłaś malutka nie mogłaś spać. Pewnego dnia babcia ci po przyniosła i powiesiła nad kołyską, a ty zasnęłaś. Tylko przy nim. - Wytłumaczyła jej. - Kiedy skończyłaś trzy lata z umieściliśmy w nim twoją magię, chcieliśmy cię chronić.
- Przed kim, bo nie rozumiem.
- To na końcu - westchnęła kobieta. - Teraz kiedy wiesz o prawie wszystkim musisz zdecydować, czy chcesz praktykować magię czy nie. Zastanów się, bo masz czas.
- Dobrze mamo, fajna historia, ale nie wierzę ci. Serio? Magia? To nie dzwoneczek.
- Jenna pokaż jej. - Mellisa potarła swoje czoło. Druga kobieta uśmiechnęła się lekko, spojrzała na dwie świece, które stały na biurku. Po chwili obie się zapaliły. Elena rozszerzyła oczy, ale natychmiast wróciła do swojego poprzedniego wyrazu twarzy. To nic nie udowadnia. Jenna wywróciła oczami i sięgnęła po jej poduszkę, wysypując z niej wszystkie pióra. Chciała jej pokazać najłatwiejszą magię.
- Ej, co ty robisz. Nie mam zamiaru tego sprzątać, to jest kara, bo wam nie wierzę? - Ciocia Eleny zachichotała i uniosła rękę nad jednym piórem, nie musiała się skupiać, było to dla niej bardzo proste. Wraz z jej dłonią, która uniosła się do góry, poleciało pióro. Szatynka ze zmarszczonymi brwiami przesunęła ręką między przedmiotem, a dłonią cioci. Czarownica, po chwili uniosła wszystkie pióra, które znajdowały się na łóżku w powietrze, a Elena patrzyła z podziwem na nie. Dotykała je i sprawdzała czy nie wiszą na żadnych linkach.
- Wierzę wam - powiedziała po chwili. - I ja też chcę to robić.
- Skarbie tylko pamiętaj, to nie zabawa. Nie możesz mówić wszystkim o tym, bo wezmą cię za wariatkę, w dodatku w Mystic Falls nie żyją tylko zwyczajni ludzie, ale też wampiry, wilkołaki i inne wiedźmy. Musisz uważać na to co robisz. A teraz zostawiam cię z Jenną, niech ci pomoże. - Mama Eleny wstała z łóżka i wyszła z pokoju żeby porozmawiać ze swoim mężem.


Otworzyła powoli oczy i sięgnęła po telefon, z którego wydobywał się irytujący dźwięk. Dziś czwartek czyli dzień biegania z Finn'em. Nie miała ochoty podnosić się z łóżka, była zmęczona, ponieważ przez pół nocy rozmawiała z Jenną o czarownicach i innych istotach nadprzyrodzonych. Udało jej się odzyskać magię, ale obiecała rodzinie, że naszyjnik będzie nosiła przy sobie. Po wyłączeniu budzika zapadła ponownie w sen.

- Elena. - Usłyszałam czyjś głos w oddali. Odwróciłam się ale nikogo nie było. Stałam sama na drodze, niebo było czarne, nie widziałam ani gwiazd ani księżyca. Mimo iż było ciemno widziałam wszystko dokładnie. Poruszające się drzewa, migotanie latarni w oddali. Samochody, które jeździły po autostradzie i domy, które były jakby wyjęte z magazynu. - Elena, nie możesz tu zostać. Uciekaj. 
Usłyszałam ponownie tym razem, ta osoba miała desperacki głos. Chciałam zrobić krok do przodu, ale nie mogłam. Tak jakby moje nogi zatopiły się w asfalcie. Spojrzałam na cień, który pojawił się znikąd. Podążyłam wzrokiem za jego śladem, tak aby zobaczyć do kogo on należy. Podniosłam głowę wyżej i zobaczyłam postać. Jego blond włosy kołysały się na wietrze, a wzrok przeszywał mnie na wylot. Usta miał dziwnie czerwone, a oczy podkrążone jakby czarnymi siniakami. Zmarszczyłam brwi i zamrugałam oczami. Nagle ta osoba znalazła się kilka centymetrów ode mnie. Chciałam krzyknąć, ale głos uwiązł mi w gardle. Przerażona spojrzałam na jego twarz. 
Nie wiem czy w tamtym momencie najgorsze było to, że jego twarz była cała we krwi i to nie wydawała się być jego krew, tylko to, że był to Chris.
Chłopak rozszerzył usta w diabolicznym uśmiechu, teraz nie wyglądał jak człowiek, tylko jak zwierze z obnażonymi kłami. Czym on był? Blondyn natychmiast zatopił je w mojej szyi.

Podniosła się i oddychała głęboko. Nienawidziła koszmarów. Położyła dłoń na swojej klatce piersiowej i próbowała unormować oddech. Gdy jej się to udało wstała z łóżka i wyszła z pokoju, kierując się do kuchni. Dziś wieczorem miała iść do swojej cioci, żeby zacząć się uczyć jak używać swojej mocy. Była podekscytowana, ale bała się, że nic jej nie wyjdzie, mimo zapewnień rodziców.
Wyjęła z lodówki mleko, które wlała do miski i nasypała do niej swoich ulubionych płatków. Wzięła łyżkę i siadła przy stole. Po chwili do kuchni wszedł jej zaspany brat Jeremy.
- Cześć siostra - mruknął i otworzył tym razem on lodówkę, wyciągając z niej sok. Kiedy się napił odłożył na miejsce i sięgnął po jabłko.
- Co tam? - spytała, biorąc kolejną porcję jedzenia do buzi. Chłopak tylko wzruszył ramionami i wziął gryza jabłka. - Wiesz muszę cię o czymś powiedzieć.
- No to mów. - Głos brata był obojętny. Usiadł na przeciwko niej i patrzył na nią lekko zmrużonymi oczami.
- Jestem czarownicą - powiedziała szybko i czekała na jego reakcję. Brunet patrzył na nią poważnie i uniósł brwi do góry. Wiedziała, że za chwilę wybuchnie śmiechem nie wierząc jej, ale nic podobnego się nie stało.
- Okej? - Wstał od stołu i wyrzucił ogryzek do śmietnika. - A ja jestem łowcą wampirów, jak ojciec. Wiedziałem o tym wszystkim wcześniej niż ty, mimo iż jestem młodszy.
Powiedział jej na ucho, a on się wyprostowała. Zaraz co? Dlaczego on wszystko wiedział, a ona nie? To nie było fair. Była też zasmucona obojętnością swojego brata i jego ogólnym zachowaniem. Nie wiedziała co się z nim dzieje. Ostatnio stał się dziwny i nie rozmawiali ze sobą jak kiedyś. Odsuwał się od niej i nie podobało jej się to. Szczególnie, dlatego że nie znała przyczyny. Wróciła do swojego pokoju i ubrała się, poszła do łazienki, umyła zęby i wyprostowała lekko kręcone włosy. Nie lubiła ich, wolała jak były proste. Nie malowała się, bo w makijażu czuła się niewygodnie. Wolała pozostać naturalna.
Pomyślała o Chrisie i była na niego zła. Już wiedziała, że był wampirem i żył. Okłamał ją i nigdy nie powiedział czym jest. W dodatku jego zdrada, dlaczego był z nią? Mogła się jego zapytać, ale nie chciała go widzieć, nie miała takiego zamiaru. Może kiedyś jak nadarzy się okazja, ale na pewno nie teraz. Nie potrafiła. Bardzo go kochała, a on ją tak potraktował.
Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk telefonu. Pobiegła do swojego pokoju i sięgnęła po urządzenie naciskając od razu na zieloną słuchawkę.
- Elena jak się czujesz? Noami mi wszystko powiedziała. Chris to dupek, widziałam go dzisiaj w sklepie, chciałam z nim porozmawiać, pewnie nie byłaby to zwykła rozmowa, ponieważ byłam cholernie wkurzona, ale na szczęście powstrzymał mnie Finn, bo skopałabym temu idiocie dupę - usłyszała w słuchawce głos swojej przyjaciółki Isobel i zachichotała na jej potok słów. - O proszę bardzo śmiejesz się, czyli czujesz dobrze. W takim razie wyjedziesz dziś z nami nad jezioro? Albo pójdziemy do Grilla?
- Jasne, możemy pójść do Grilla. I dziękuję za twoją troskę Isy - powiedziała rozbawiona Elena. - To o której się spotkamy?
- Piętnasta? Reszcie ta godzina pasuje. Musimy porozmawiać też o tym co się stało wczoraj na placu. I chcę cię powiadomić, że do Mystic Falls przeprowadzili się dwaj bracia, podobno są strasznie gorący! - oznajmiła przyjaciółce podekscytowana blondynka. Elena ponownie się zaśmiała i potwierdziła swoje przyjście.

Otworzyła drzwi i weszła do budynku. Rozglądnęła się za swoimi przyjaciółmi, których widziała przy jednym ze stołów z uśmiechem ruszyła w ich stronę. Gdy przywitała się ze wszystkimi usiadła między Isobel, a Connorem. Słuchała ich rozmów i cieszyła się z tego, że ma takich przyjaciół. Nie zamieniłaby ich na nic innego. Po jakimś czasie poczuła szturchanie blondynki, która siedziała obok niej, spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami. Isobel wskazała na kogoś kiwnięciem głowy. Elena odwróciła się w tamtą stronę i zobaczyła go. Chłopaka, który wczoraj niby zabił jej chłopaka. Przeprosiła grzecznie swoich przyjaciół i wstała od stołu kierując się w jego stronę. Usiadła obok niego przy barze.
- Już wszystko wiem - powiedziała krótko. - Ty też jesteś czarownikiem? - Chłopak odwrócił się w jej stronę. Był trochę zaskoczony, spodziewał się, że dziewczyna będzie trzymała się od niego z daleka. Wypił zawartość szklanki, którą przed chwilą zamówił i patrzył na nią.
- Jak myślisz? - Nie miał dziś humoru. Dowiedział się, że jeden z sabatów z Rosji, który jest dość znany i potężny szuka go. Wiedział, że mają wobec niego pewne plany, które na pewno mu się nie spodobają. Zwykli z tego, że przyłączają czarowników i czarownice do siebie, tylko te wyjątkowe, a jeśli ktoś się nie zgodzi do nich dołączyć zabijali ich. Nie bał się, że coś mu zrobią, ale nie chciał mieć z nimi jakiejkolwiek konfrontacji, szczególnie kiedy wcielił w życie swój plan.
- Myślę, że tak. Pokazałeś wczoraj zabijając przy tym mojego chłopaka. - Wywróciła oczami.
- Należało mu się, powinnaś była sama to zrobić. - Wzruszył ramionami, a następnie przybliżył usta do jej ucha. - Nie myśl, że zrobiłem to z myślą o tobie skarbie. Nie znam litości, nie mam serca. Nie jestem dobry. Zrobiłem to bo chciałem. Po drugie on żyje, chociaż wolałbym oberwać mu głowę, wyrwać jego bijące serce, albo wbić mu w nie kołek. Po prostu patrzeć jak umiera dzięki mnie. Wtedy byłbym szczęśliwy.
- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - spytała mimo tego, że była przerażona jego słowami. Zobaczyła jak ponownie wzrusza ramionami. Westchnęła i wyprostowała się. - Jak masz na imię?
- Oh. Mellisa i John nie opowiedzieli mojej wspaniałej historii, tobie? To rani moje uczucia, że zapomnieli o mnie wspomnieć. - Kai zmarszczył brwi i położył sobie dłoń na pierś. Po chwili ją zdjął i powiedział. - Mam na imię Kai, Eleno.
- Skąd znasz moje imię Kai? - Nie wiedziała skąd ją zna. Zobaczyła na jego ustach półuśmiech, a następnie widziała jak wychodzi z Grill'u. Wróciła do swoich przyjaciół, którzy mierzyli ją wzrokiem chcąc dowiedzieć się z kim rozmawiała, ale Noami ją prześcignęła.
- To ten chłopak, który wczoraj obronił ją przed Chris'em - wytłumaczyła im wymachując przy tym ręką.
- Widziałaś to? - Elena myślała, że jej przyjaciółka wtedy gdzieś poszła, ponieważ jej nie widziała. - Nie zauważyłaś czegoś dziwnego?
Noami przełknęła ślinę. Wiedziała kim jest jej przyjaciółka, ona sama wiedziała o wszystkim. Nigdy nie opowiedziała swoim przyjaciołom o tych zagrożeniach i niebezpieczeństwach, które żyją w Mystic Falls, była pewna, że oni uznają ją za wariatkę. Bała się im przyznać mimo iż ciężko było jej żyć pośród nich z tym.
- Dobrze muszę wam o czymś powiedzieć - zaczęła Gilbertówna. - Wiem, że uznacie mnie za szaloną i mi zapewne nie uwierzycie, ale musicie. Jestem czarownicą. I Finn nie śmiej się. - Zmrużyła oburzona oczy na bruneta, który uniósł ręce do góry. - Wiem, wiem to wydaje się być śmieszne, ale to prawda!
- Ja ci wierze - powiedziała Noami i uśmiechnęła się do Eleny, a ta odwzajemniła jej uśmiech.
- To dlaczego niby nigdy, cóż, nie wykazywałaś żadnych zdolności magicznych? - spytał rozbawiony Finn.
- Bo moja magia była w tym naszyjniku. - Dziewczyna wskazała na przedmiot wiszący na jej szyi.
- Który jest okropny. Swoją drogą - skomentowała Isobel, a wszystkich spojrzenia wylądowały na jej osobie. - No co? To tylko obserwacja, wiecie, że lubię modę, a to do najnowszych trendów nie należy.
- Jesteście moimi przyjaciółmi czemu mi nie wierzycie? - Elena zignorowała swoją przyjaciółkę. Była zawiedziona nimi. Spodziewała się, że od razu nie przekona ich, ale miała cień nadziei, że uda jej się.
- Bo to jest niewiarygodne, nie dasz nam nawet żadnych dowodów. Po drugie nawet jeśli chcielibyśmy, to nie potrafimy. Halo, to nie Harry Potter - odezwał się tym razem Connor. Chłopak lubił, wręcz kochał szatynkę, oczywiście kochał jak siostrę. Ufał jej, ale to było zbyt dziwne. Czuł, że dziewczyna robi sobie z nich żarty, co nie było nawet zabawne, bynajmniej dla niego.
- Pokażę wam jutro, bo dopiero dziś będę uczyć się praktykować magię z Jenną. Przyjdźcie do mnie w południe, okay? - spytała z nadzieją w oczach. Wiedziała, że wtedy na pewno przyjmą tę prawdę.
Gdy dostała od wszystkich potwierdzenie, wstała oznajmiając, że idzie do swojej cioci.
Poszła w stronę wyjścia, odwróciła się patrząc na swoich przyjaciół i nagle poczuła, że na kogoś wpada.
- Um przepraszam - powiedziała zakłopotana podnosząc wzrok na chłopaka.
- Katherine? Co ty tu robisz? Miałaś być w Nowym Yorku. - Brunet patrzył na nią z góry, a na jego twarzy widziała cień uśmiechu.
- Musisz mnie z kimś mylić - mruknęła. - Mam na imię Elena.

***

Witam was z nowym rozdziałem! :)
Nadal jest dosyć spokojnie, ale na końcu pojawia się pierwsza tajemnica.
Nie wiem czy rozdział jest jakoś strasznie ciekawy, ale chcę go dodać, ponieważ nie mam ochoty na pisanie go kolejny raz.
Wybaczcie za wszystkie błędny, które pewnie są. Szczególnie za te interpunkcyjne, słabo sobie z nią radze :/
Wiem, że jeszcze zbyt nie rozwijam wypowiedzi, ale staram się jak mogę :)
Komentujcie, bo to naprawdę motywuje :>
Do zobaczenia c:

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział Pierwszy

    Siedziałam po turecku na łóżku i przeglądałam stare księgi, które znalazłam u swojej babci. Moje brwi były cały czas zmarszczone w zdziwieniu. Nie rozumiałam po co jej takie dziwne książki, które były wypełnione tajemniczymi rysunkami i niezrozumiałym językiem. Westchnęłam i z trzaskiem zamknęłam jedną z nich, obróciłam głowę i spojrzałam na godzinę. Była piąta dwadzieścia. Czyli za półgodziny wychodzę z Finn'em biegać. Nie spałam całą noc, nie mogłam. To wszystko ciekawiło mnie bardziej. Pytałam się rodziców, po co jej to było potrzebne, ale mówili, że nie mają pojęcia. Wiedziałam, że coś ukrywali, ale dlaczego? I co? Położyłam głowę na poduszkach i zamknęłam powieki. Gdy usłyszałam budzik podniosłam się szybko. Piąta pięćdziesiąt. Szybko minęło.
    Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej spodnie i bluzkę specjalną do biegania. Ubrałam się i poszłam do łazienki. Włosy związałam w kucyk, umyłam zęby i twarz. Wzięłam ze sobą telefon i słuchawki i zakładając buty wyszłam z domu. Truchtem udałam się w stronę parku, gdzie zawsze biegamy. Szatyn rozgrzewał się przy jednej z ławek, stanęłam obok niego i posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. Bez słowa i ze słuchawkami w uszach, pobiegliśmy wzdłuż parku, potem skręciliśmy w prawo i biegliśmy naokoło. Po ponad godzinie zatrzymaliśmy się zmęczeni i pożegnaliśmy, potwierdzając swoje przyjście na imprezę do Isobel. Tak ona wyprawiała najlepsze.
Weszłam do domu i zdjęłam buty. Tato siedział przy stole i pił swoją kawę, przeglądając coś na laptopie. Grzenie się z nim przywitałam i podeszłam do lodówki, wzięłam z niej wodę i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam telefon na łóżko, wybrałam czystą bieliznę i powlekłam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w dresy i zwykłą bluzkę. Położyłam z powrotem na łóżko i zalogowałam na facebook'u. Zobaczyłam dostępnego Chrisa aka mojego chłopaka, więc otworzyłam okienko rozmowy i napisałam.

E: Hej :)
Ch: Hej kochanie :)
E: Czemu już nie śpisz? Są wakacje, zwykle nie można cię zwlec z łóżka przed jedenastą.
Ch: Nie mogłem spać :/ Jak się biegało z Finn'em?
E: Tak jak zawsze.
Ch: Okej, idę już. Może uda mi się zasnąć. Do zobaczenia skarbie ;)
E: Miłych snów xx

Z westchnięciem zamknęłam laptop i odłożyłam go na szafkę nocną. Czuję, że on coś przede mną ukrywa, a przez to się oddalamy. Często znika, wyjeżdża, a potem pojawia się nagle i przeprasza, że zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia. Wydaje mi się, że on już mnie nie kocha. Jakby te słowa, były bez znaczenia. Mam dość kłamstw, ale nie chcę go zostawiać, za bardzo mi zależy. Może w końcu wyjaśni mi co się z nim dzieje i wszystko się ułoży? Nie jest już tak jak na początku, ale nic nie trwa wiecznie, prawda? Wszystko się kiedyś kończy, tyle że ja nie chcę końca nas. Za dużo szczęścia wprowadził w moje życie, a jak odejdzie to zabierze to wszystko ze sobą, a mi zostaną wspomnienia po nim, a to mi nie wystarczy. Muszę z nim porozmawiać, mam nadzieję, że w końcu się przede mną otworzy.
    Wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki czując nagłą potrzebę fizjologiczną. Gdy załatwiłam sprawę w ubikacji, zeszłam na dół do salonu i usiadłam na kanapie. Owinęłam się kocem i sięgnęłam po pilot włączając tv. Skakałam po kanałach, aż zatrzymałam się jakiś kreskówkach. Mimo iż miałam już 18 lat, bajki nigdy mi się nie znudziły, a seria Dzwoneczka i Piotruś Pan to moje ulubione filmy animowane. Uwielbiałam te postacie i ich przygody. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni, zobaczyłam świeże drożdżówki w koszyku i sięgnęłam po jedną, wróciłam przed telewizor i do swojej poprzedniej pozycji, zjadając smakołyk.
Po kilku odcinkach "SpongeBoba", usłyszałam kroki na schodach, a w salonie zjawiła się moja mama. Uśmiechnęłam się, co odwzajemniła.
- Dlaczego nie śpisz? - spytała i usiadła obok mnie.
- Dziś wtorek, czyli dzień biegania z Finnem - odpowiedziałam. Tylko we wtorki, czwartki i soboty biegaliśmy, gdybyśmy robili to codziennie, to nigdy byśmy nie byli wyspani, a szczególnie ja. - Po drugie i tak nie mogłam zasnąć.
- Nadal oglądasz te księgi babci? Przecież nic nie możesz z nich wyczytać, czemu się nimi przejmujesz? - Spojrzała na mnie unosząc brwi.
- Bo mnie ciekawią - powiedziałam, jakby to było oczywiste, a było.
- To niech przestaną, bo pewnie nic się nie dowiesz. Babcia była zakręconą kobietą. - Mama wzruszyła ramionami i kładąc dłonie na swoich kolanach wstała i poszła prawdopodobnie do kuchni.
Nabrałam głośno powietrza i wypuściłam je ze świstem. Pobiegłam do swojego pokoju i sięgnęłam po telefon. Napisałam do Noami wiadomość czy już nie śpi i czy ma ochotę się spotkać. Na odpowiedź nie musiałam czekać długo. Umówiłam się z przyjaciółką w kawiarni, którą często odwiedzamy. Było tam zawsze cicho i spokojnie. Można było normalnie porozmawiać. Przebrałam się w bordową bluzkę z rękawami, które sięgały do łokci i ciemno granatowe spodnie. Poszłam do łazienki i wyprostowałam włosy, które zdążyły już wyschnąć i pokręcić się. Rzęsy pomalowałam mascarą, a usta malinowym błyszczykiem. Wyszłam z pomieszczenia, zabrałam swój portfel i telefon. Zeszłam na dół założyłam buty, przy okazji powiadomiłam mamę, że wychodzę z Noami.
    Otworzyłam drzwi i natychmiast moją twarz otuliły promienie słońca. Na dworze było ciepło i wiał przyjemny wiatr. Jak na godzinę dziewiątą w wakacje, dość dużo osób wyszło już z domu, ale co się dziwić, każdy chce korzystać z wolnych dni. Powolnym krokiem szłam w kierunku kawiarni, uśmiechając się do niektórych znajomych twarzy. Mimo iż mieszkałam tutaj od urodzenia i znałam to miasteczko jak własną kieszeń, codziennie widywałam coraz więcej nowych twarzy. Tak jakby zastępowały te, które tajemniczo giną, a ich sprawy śmierci nie są nigdy rozwiązane. Tak samo jak sprawa mojej babci. Umarła, ale nie znaleziono żadnych przyczyn jej śmierci, już trzy miesiące trwa śledztwo, a mimo to nie wiadomo czemu zginęła. Nie była chora, nie miała zawału, ani żadnych śladów, które wskazywałoby morderstwo. Moi rodzice niedawno zdecydowali się na sprzedanie jej domu, więc musieliśmy wyczyścić go z jej prywatnych rzeczy. Mama wszystko pochowała z piwnicy, a mi udało się zabrać te cholerne książki. Chyba w końcu dam sobie z nimi spokój.
Stanęłam przed drzwiami budynku, w którym miałam spotkać się z moją przyjaciółką. nacisnęłam klamkę i pociągnęłam drzwi w swoją stronę, a następnie weszłam do środka. Zajęłam jeden ze stolików, kiedy zdałam sobie sprawę, że dziewczyny jeszcze nie było. Podeszła do stolika, bardzo dobrze znana ze szkoły przeze mnie kelnerka. Uśmiechnęłam się do niej.
- To co zawsze? - spytała wyciągając długopis i notatnik z kieszeni swojego fartucha, którego miała zawiązanego wokół bioder. Pokiwałam głową, a ona z delikatnym uśmiechem zapisała moje zamówienie na kartce. Powiadomiła mnie, że niedługo przyniesie mi napój odeszła do innych klientów. Tak jak wspominałam, jesteśmy tu częstym gościem.
Mój wzrok spoczął na Noami, która wparowała do kawiarni, a jej twarz wyrażała zdenerwowanie.
Zmarszczyłam brwi, kiedy usiadła naprzeciw mnie.
- Co się stało? - spytałam.
- Muszę coś ci pokazać. - Wyciągnęła swój telefon z kieszeni, który po chwili znalazł się przed moją twarzą. Na zdjęciu widziałam Chris'a, który całował się z jakąś brunetką.
- Co-kiedy? - Do moich oczu napłynęły łzy, a jedna z nich spłynęła po moim policzku.
- Nie dawno, przy fontannie. Kiedy ich zobaczyłam zrobiłam zdjęcie i od razu tu przybiegłam.
Poderwałam się nagle z krzesła i szybkim krokiem wyszłam z budynku idąc w stronę miejsca, które wskazała mi brunetka. Poczułam jej rękę, która owinęła moje przedramię. Natychmiast je wyszarpałam i wycierając łzy, przyspieszyłam kroku.
- Elena nie idź tam teraz, tylko pogorszysz sprawę. - Usłyszałam jej krzyk za sobą, ale go zignorowałam. Byłam wściekła. To dla niej mnie zostawiał tak? Przez nią się oddaliliśmy? Jak on mógł? Kocham go całym sercem, a on mnie zdradza. W ogóle dlaczego? Co ja takiego mu zrobiłam, bo nie rozumiem. W moich oczach była na sto procent widoczna złość. Zaciskałam mocno pięści widząc ich z daleka. Miłość do niego zastąpiła chęć zemsty. Chciałam, żeby był zraniony tak jak ja w tym momencie.

3rd POV's

Siedział na jednej z ławek i patrzył na szatynkę, która wściekła szła w kierunku swojego chłopaka. Uśmiechnął się, bo wiedział, że jest smutna. Tylko żałował, że to nie jego zasługa. Niestety tu nie mógł nic zrobić. Wiedział, że będzie chciała się zemścić na blondynie, który jej to zrobił. Czuł, że czeka go naprawdę dobre przedstawienie. Wyjął z kieszeni paczkę orzeszków, usiadł wygodniej i patrzył rozbawiony na zaistniałą sytuację. Kiedy zobaczył, że dochodzi do rękoczynów, które o dziwo były wymierzone w dziewczynę, przez jej w tej chwili byłego, wstał z miejsca i pewnym siebie krokiem ruszył w ich stronę. Postanowił zdobyć zaufanie dziewczyny. Wtedy jego plany się zmienią, ale będzie o wiele więcej zabawy.

***
Witam was z pierwszym rozdziałem! :) Jest dość krótki, ale nie jestem pewna czy będą dłuższe. 
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale rozdział pisałam kilka razy, bo nie podobały mi się jego wcześniejsze wersję. Wybaczcie za wszystkie błędy, jeśli za jakieś są. I to chyba tyle.
Uprzedzam rozdziały będą dodawane nieregularnie, ale postaram się jak najczęściej :)
Więc, do następnego! xx