poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział Trzeci

Minął tydzień odkąd dowiedziałam się, że mam zdolności magiczne. Od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Zaczęłam widzieć i rozumieć rzeczy, których wcześniej nie zauważałam. Widzę jak bardzo Mystic Falls jest niebezpieczne dla zwykłych ludzi jak moi przyjaciele. I to dzięki wampirom, którzy nie powinni istnieć tak mówi Jenna. Bardzo dużo się nauczyłam przez tak krótki czas. Umiem bronić się przed tymi stworzeniami, ale nadal nie mam na tyle siły, żeby robić to przed większą ich ilością. To źle, że przez całe moje życie nie wiedziałam kim naprawdę jestem. Należało mi się to. Może teraz byłabym w lepszej pozycji niż niedoświadczona czarownica, która nie potrafi ochronić swoich bliskich? Bracia Salvatore są wampirami, a Isobel zauroczyła się w jednym z nich. Nie potrafię trzymać jej z dala od niego. Nawet jeśli nosi ode mnie naszyjnik z werbeną, przez co wiem, że jej nie hipnotyzuje. Reszta moich przyjaciół także dostała taką biżuterię, oraz kazałam im pić werbenę, tak na wszelki wypadek. Nie mogę pozwolić na to by ich stracić, za bardzo ich kocham.
Westchnęłam i odsunęłam się od lustra. Miałam na sobie czarną sukienkę przed kolano, a na nogach czarne buty. Moje włosy były rozpuszczone i wyprostowane, a na twarzy miałam delikatny makijaż.
Kolejny pogrzeb, tym razem mojej cioci, siostry taty. Zginęła tak jak babcia, a przyczyny jej śmierci także nie są wiadome. Moi rodzice mówią, że ktoś mści się na naszej rodzinie, ale nie chcą mi powiedzieć kto i dlaczego. Powinnam wiedzieć, tak? Żeby na wszelki wypadek trzymać się od tej osoby z daleka i wiedzieć kiedy się bronić, a szczególnie przed kim. Cały czas powtarzają, że się dowiem, ale oni muszą najpierw ustalić czy ta osoba na pewno wróciła. Mama myśli nad ponownym używaniem magii, więc musi naprawdę być źle. I jest już druga osoba z mojej rodziny została zamordowana, a ja nie chcę więcej tracić moich bliskich.
- Eleno jesteś gotowa? - Do pokoju weszła Jenna. Jej oczy były podkrążone, wyglądała dokładnie tak jak po śmierci babci. Bardzo lubiła ciocię Mary, była z nią dość blisko. - Musimy już jechać.
Pokiwałam głową, wyszłam z pomieszczenia i skierowałam na dół. Tato siedział w salonie na kanapie, a jego twarz była zakryta jego dłońmi. Podeszłam do niego i przytuliłam od boku, musiał wiedzieć, że ma w nas wsparcie.
Nie rozumiałam, dlaczego ciocia Mary umarła. Znaczy rodzice mówili mi, że ten kogo podejrzewają o zabójstwa nie jest zwykły człowiekiem, tylko swojego rodzaju potworem, a siostra taty nie wiedziała o niczym, mimo że jej rodzina pochodziła z bardzo znanych łowców wampirów, oraz że Gilbertowie należą do rady założycieli. Była odsunięta od tych wszystkich tajemnic, żyła w niewiedzy. Tak postanowili babcia i dziadek, żeby ją od tego chronić, bo inaczej nie byłaby bezpieczna. Możliwe jest, że ten kto ją zabił chciał zemsty na ojcu. Tak to bardziej niż możliwe.

Siedziałam na łóżku i ponownie, ale tym razem zrozumiale, przeglądałam księgi babci. Rozumiałam je. Wiedziałam co w nich pisze i co znaczą te obrazki. Byłam z siebie dumna, minął kolejny tydzień, a ja stawałam się coraz lepsza. Na szczęście jak na razie nie musiałam używać magii aby się bronić. Byłam bezpieczna tak jak moi przyjaciele. Staram się jak najbardziej wykorzystywać wakacje oraz lato, pomimo tego, że mam dużo nauki. Moja siła nie jest wystarczająca, żeby ochronić się przed czymś większym i potężniejszym. Oczywiście mogę obezwładnić wampira, zapalać świeczki nawet więcej niż jedną bez pomocy zapalniczki czy zapałek. Mogę sprawić, że przedmioty latają, ale nie potrafię zmierzyć się z inną wiedźmą, która mnie zaatakuje, bo nie wszystkie sabaty są dobre i uczciwe, tak jak ten do którego należę. Jenna jest jego przywódcą od kiedy babcia zmarła, ale nie ma jakiś większych przywilejów na swoich ramionach, mogę policzyć na palcach rąk ile osób w mojej rodzinie praktykuje magię. Rozumiem resztę. Chcą normalnego życia, z dala od tego wszystkiego, ale to co mamy to dar. Jesteśmy inni niż normalni ludzie. Mamy coś co powinniśmy pielęgnować, a nie umieszczać w jakimś przedmiocie i zapomnieć o tym. Tak nie powinno być.
Moje przemyślenia przerwał huk na dole. Zmarszczyłam brwi i odłożyłam księgę na bok. Zeszłam z łóżka i powoli podeszłam do drzwi. Był środek nocy i wszyscy powinni spać. Otworzyłam wyjście z mojego pokoju i wychyliłam głowę na zewnątrz. Słyszałam jakieś szamotanie oraz błaganie. Błaganie moich rodziców. Wybiegłam z pokoju łapiąc lampę, która stała na szafce obok drzwi. Zeszłam po schodach. Serce biło mi jak oszalałe, a w głowie szumiało. Nie wiedziałam co się dzieje, co robię w tym momencie. Zeszłam na dół i skierowałam się do salonu. Nie. Nie może być.
Pokręciłam głową i ze łzami w oczach rzuciłam się w stronę matki, która leżała na podłodze w kałuży krwi, jej krwi. W jej klatce piersiowej znajdował się nóż.. Tylko nie to błagam.
- Eleno. - Usłyszałam jej delikatny i pełny bólu głos. Z jej ust płynęła strużka krwi, a oczy powoli się zamykały. Położyłam jej głowę na moich kolanach. - Eleno spójrz na mnie. - Odwróciła mój wzrok od jej brzucha, kiedy trzęsącymi dłońmi próbowałam, ją ratować. - Zostaw to i popatrz na mnie.
- Mamo błagam nie opuszczaj mnie - powiedziałam, a po policzkach spływała mi lawina łez.
- Chcę żebyś chroniła i opiekowała się bratem. - Położyła dłoń na mojej, a jej oddech stał się ciężki. - Znajdź Katherine. I pamiętaj, kocham was. - Po tych słowach jej oczy się zamknęły, a jej głowa obróciła w drugą stronę.
- Mamo obudź się, proszę. Nie rób mi tego. Mamo potrzebuję cię. My cię potrzebujemy - szlochałam, a w głowie nawoływałam moją mamę. Tata. Ostrożnie położyłam mamę na podłodze i podniosłam się opierając rękę na stoliku. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Nagle usłyszałam krzyk mojego brata, którzy pochodził z kuchni. Udałam się tam i zobaczyłam go klęczącego przy ciele ojca.
Nie możliwe. Nie. On nie mógł odejść. Ona nie mogła odejść. Dlaczego to się stało. Co ja takiego zrobiłam, że wszyscy z mojej rodziny odchodzą.
- Gdzie jest mama? - Chłopak popatrzył na mnie. - Elena, gdzie nasza matka, niech coś zrobi! - krzyknął rozpaczliwie i zacisnął pięści na swoich włosach
- Jer. - Popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem, a z oczu bez przerwy lała się słona ciecz. Pokręcił głową powtarzając, że to nie możliwe, nagle wstał, podszedł do mnie i przytulił. Objęłam jego rękę. Nie wierzę w to, że ich już nie ma. Nawet nie zdążyłam się pożegnać. Dlaczego akurat moją rodzinę to spotyka. Nie zasłużyliśmy na to.
- Musimy-musimy kogoś powiadomić. - Odezwałam się i wytarłam wierzchem dłoni policzki. - Zadzwonię po Jennę. - Udało mi się powiedzieć bez załamania głosu. Widziałam jak szatyn poszedł do salonu i nagle usłyszałam jak woła naszą mamę. Znów zaczęłam płakać, ale udało mi się dostać do telefonu domowego. Zadzwoniłam na numer Jenny, która pomimo późnej godziny odebrała prawie od razu.
- Jenna - zaczęłam, ale czułam kolejną gulę w gardle, której nie potrafiłam przełknąć.
- Co się stało Elena? - spytała, a w jej głosie dosłyszałam zmartwienie.
- Rodzice. - Trzymałam się ręką za brzuch, a druga dłoń trzęsła mi się niemiłosiernie. - Oni nie-nie żyją.

Usłyszałam trzask drzwi, a do pomieszczenia wbiegła zdyszana i jedyna, którą znam, krewna. Jenna. Przeczesała dłonią włosy do tyłu, a drugą zakryła sobie usta. Z jej oczu zaczęły wypływać łzy, kiedy zobaczyła wynoszone ciało mojej matki. Spojrzała na mnie i na mojego brata, i niemal natychmiast do nas podeszła, i objęła. Odsunęłam się od nich i wyjrzałam przez okno, widziałam jak zasuwają w czarną torbę ciała moich rodziców i wsadzają do pojazdu. Nie mogę uwierzyć, że umarli. Nie potrafię. Usiadłam na kanapie i zwinęłam się w kulkę. Patrzyłam na meble, naprzeciwko mnie. Stały na nich fotografie. Moje, Jeremy'ego i ich. Byliśmy szczęśliwi. I ktoś się pojawił i odebrał nam to szczęście, wraz z babcią, ciocią Mary, a teraz oni. Kogo jeszcze stracę? Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Obróciłam głowę i zobaczyłam Finn'a, który patrzył na mnie współczującym wzrokiem. Nie chciałam pytać skąd się tu wziął. Moja broda zaczęła się trząść, a chłopak wziął to za sygnał i objął mnie ramionami, a ja złapałam za jego koszulkę i wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową głośno szlochając. Przytulał mnie przez cały czas, dopóki wszyscy oprócz mojego brata i ciotki nie wyszli z domu. Wiedziałam, że jutro wrócą, aby przeprowadzić śledztwo. Więc Finn na polecenie Jenny zabrał nas do niej. Wszyscy spaliśmy, albo próbowaliśmy spać w jednym pomieszczeniu. Bałam się strasznie. Bałam się, że morderca przyjdzie i po nas.
Rano o piątek, kiedy było już wystarczająco jasno, wstałam i poszłam do pokoju gościnnego. Położyłam się na łóżku. Nie płakałam, nie miałam czym. Może to wszystko to jakiś koszmar? Zaraz się obudzę, pójdę do kuchni i przywitam się z moim tatą, który czyta gazetę i mamie, która lata po całej kuchni robiąc sobie jedzenie do pracy. Wyjdę z moimi przyjaciółmi i będę z nimi się świetnie bawić, a potem wrócę wieczorem do domu i zobaczę rodziców przytulających się na kanapie i oglądających kolejną tanią komedię. Dołączę do nich i będziemy razem śmiać się z kiepskich żartów i sytuacji aktorów. Będziemy się śmiać, ponieważ będziemy szczęśliwi.
Byłam przytłoczona rzeczywistością, która trwa jakieś siedem godzin. Nie mogę uwierzyć, że oni nie żyją. Nie potrafię i nie chcę, ale w głowie cały czas mam obraz ojca, który leży blady na zimnej posadzce w kuchni i mamę, w której ciele znajduje się nóż. Mogłam ją ratować. Wyciągnąć go i zatamować krew. To moja wina, że umarli. Gdybym była tam z nimi to uratowałabym ich? Prawda?

Kolejny dzień, który chcę, żeby jak najszybciej się skończył. Minął miesiąc od ich śmierci. Miesiąc, który przesiedziałam w domu i w swoim nowym pokoju. Przeprowadziliśmy się do Jenny, która została naszym prawnym opiekunem. W tamtym mamy za dużo wspomnień o rodzicach. Było to dla nas zbyt trudne, żeby jeszcze tam przebywać.
Wieczorami siedzę z ciocią nad wszystkimi księgami zaklęć, które posiadamy. Ostatnio uczyłam się perswazji, czyli czarownice mogą kontrolować oraz manipulować umysłami ludzi, także telekinezy. Jest to akt kontrolowana i manewrowania ruchem przedmiotów przez umysłowy wpływ.
Bardzo dobrze radzę sobie z magią i szybko się uczę. Może to dlatego, że robię tylko to.
Podniosłam się z łóżka i poszłam do kuchni, skąd wołała mnie Jenna. Usiadłam na stołku barowym naprzeciwko niej i patrzyłam jak marnie radzi sobie z robieniem obiadu. Pomagamy jej jak możemy, ale ja do garnków nie mam zamiaru się ruszać. Potrzebny jest tu Jeremy, ale od tamtego dnia jest z nim coraz gorzej. Nie wychodzi z pokoju, wcale. Może do łazienki. Cały czas ma na uszach słuchawki i siedzi z nosem w laptopie. Musimy nosić mu jedzenie do pokoju inaczej umarłby z głodu.
Po domu rozbrzmiał się dzwonek, co oznaczało, że ktoś nas odwiedził. Obróciłam się i skierowałam do pokoju, ale głos Jenny mnie zatrzymał.
- Elena błagam cię otwórz, bo jeśli odsunę się do kuchenki, to możesz pożegnać się z jedzeniem - powiedziała i zawzięcie mieszała coś w garnku. Chciałam coś odpowiedzieć, ale mnie wyprzedziła. - Musisz w końcu porozmawiać z przyjaciółmi. Martwią się o ciebie, a ja już nie mam wymówek, żeby ich spławiać, wiec idź tam.
Westchnęłam i powolnym krokiem sunęłam się w stronę drzwi. Wzięłam głęboki oddech zanim otworzyłam drzwi. Gdy to zrobiłam od razu zostałam zaatakowana przez blondynkę, która z piskiem się na mnie rzuciła.
- Nawet nie wiesz jak nam ciebie brakowało - krzyknęła, ale po chwili się uspokoiła. Nie dziwie im się, ostatni raz widziałam ich na pogrzebie, ale i wtedy z nimi nie zamieniłam ani słowa.
- Mi was też - odpowiedziałam cicho i słabo uśmiechnęłam się.
- Siedziałaś tyle w domu, a Jenna za każdym razem gdy do ciebie przychodziliśmy, nas odprawiała z powrotem. - Mówiła na jednym wdechu, ale po chwili się uspokoiła i ponownie mnie przytuliła. - Nigdy więcej nam tego nie rób. - Patrzyła na mnie i uśmiechała się. Cofnęła się o krok i zaczęła. - Więc pewnie się zastanawiasz, po co cię odwiedziłam. Jak wiesz do naszego miasta wprowadzili się bracia Salvatore. I jutro urządzają imprezę z okazji ich przybycia do miasta, mimo że minął już od tamtego momentu jakiś czas. Damon zaprasza nas wszystkich, co oznacza, że idziesz z nami. Wiem, że twoi rodzice umarli miesiąc temu, masz żałobę i te sprawy, ale są wakacje. Po drugie myślisz, że chcieliby, abyś ty i Jeremy siedzieli sami w domu i płakali? Nie sądzę. Musisz pójść i się rozerwać. Przemyśl to, okej? Mogłabyś także wyciągnąć swojego brata.
Uściskała mnie ponownie i wyszła z domu. Może ma racje? Może powinnam w końcu wyjść z ukrycia? Ale nie wiem, czy na pewno jestem na to gotowa.

 *** 

Hejo :)
W rozdziale dużo się dzieje, śmierć rodziców Eleny i tak dalej. Wybaczcie za te przeskoki w czasie, ale nie chciałam, aby cały rozdział był o żałobie i tym wszystkim. Tajemniczy morderca działa, chociaż i tak pewnie domyślacie się kto to jest.
I kolejny raz ktoś mówi o Katherine. Tutaj będzie wielkie zaskoczenie co do tego kim jest, ale nie chcę wam za wiele zdradzać.
Do zobaczenia! xx

13 komentarzy:

  1. Kolejny raz o to poprosżę wprowadz Klausa czy przyjaciółka Eleny nie ma serca miesiąc to zawcześńie na imprezy i po co mama Eleny chciała żeby Elena znalazła Katrinne przecież Katrinne to kłopoty chcę więcej Damona ja naprawdę chcę by Elena chodziła z Klausem lubię tą parę ewentualnie Damon ale Elena będzie miała większe szanse kiedy będzie z Klausem wkoncu to pierwotna chybryda pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś wprowadzę Klausa, ale jak na razie nie planuję tego. Co do tego czy Elena będzie z Damonem, nie wiem. Jeśli chodzi o sprawę Katherine wszystko się wyjaśni wraz z nowymi rozdziałami.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Cześć!
    Jestem w szoku. Po pierwsze tak szybko dodałaś rozdział, za co jestem Ci bardzo wdzięczna, a po drugie notka jest obfita w akcje, co uwielbiam. Tyle się działo, że tak naprawdę nie wiem od czego zacząć :3
    Szkoda mi Eleny. Strata rodziców naprawdę musi bolec, a do tego dochodzą koszmarne okoliczności. Nic tylko współczuć.
    Co do sprawcy tego "wydarzenia" to wydaje mi się - a raczej jestem tego pewna - że to Kai. Bo któżby inny?
    Coraz ciekawej z wątkiem Katherine. Mam już pewne domysły co do jej roli w opowiadaniu, ale nic nie jest dla mnie do końca pewne. Znając życie i tak pewnie mnie zaskoczysz :3
    Dziwię się trochę Caroline. Rozumiem, że brakuje jej Eleny, ale ta impreza... Według mnie, miesiąc, to trochę za krótko na pogodzenie się ze śmiercią. Chociaż z drugiej strony... No czemu nie? W końcu może wyjść jej i Jeremy'emu na dobre, nieprawdaż?
    I tak powracając do Damona. Kurcze... Musisz dać Deleny! Naprawdę może wyjść z tego ciekawy wątek, a jak dojdzie do tego Katherine... Dużo by się działo :)
    Ah! Zapomniałabym o Jennie!
    Cóż ona również przeszła tragiczne wydarzenia. Najpierw śmierć babci Eleny, później Mary a na koniec tragiczna śmierć Gilbertów. Ale muszę przyznać, że mimo tego dobrze się trzyma. Dwójka nastolatków na głowie, praktykowanie i nauka magii, obowiązki domowe. Według mnie, zawsze była idealnym opiekunem dla Eleny i Jera, jednak Ty ukazałaś to chyba najlepiej :)
    Myślę, że chyba nic nie ominęłam, a jeżeli tak, to wybacz ;*
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę potopu went i masy wolnego czasu ;***
    PS. Zapraszam również na mojego drugiego bloga http://hybryd-diaries.blogspot.com/
    Buziaki ;***
    #Aleksandre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *przyjaciółka zamiast Caroline ;) to tak z przyzwyczajenia ;*
      #Aleksandre

      Usuń
  3. Jezu! Sypiesz rozdziałam jak z rękawa! Ale to dobrze, ja nie mam takich unikatowych zdolności :D
    Tajemniczy morderca.. Hm, hm, hm, to sprawa dla mnie! A jako, że jestem niespełnionym detektywem, mam już swoje podejrzenia :D Dobrze, że przeskakiwałaś czasem w tym rozdziale, bo ciężko byłoby czytać rozdział w całości poświęcony żałobie. No, może, nie tyle czytać, co pisać...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś czas temu zaprosiłaś mnie na swojego bloga, wiec gdy znalazłam chwilę wolną postanowiłam przeczytać rozdziały. Rzuciło mi się w oczy to, że bardzo szybko mkniesz z akcją. W poprzednim rozdziale bohaterka dowiaduje się o swoich mocach i świecie jakiego do tej pory nie znała, a tutaj już jest pełnoprawną czarownicą, która wprowadza magiczne przedmioty do życia swoich przyjaciół, pogodzoną z losem i swoim prawdziwym 'ja', szkolącą się i potrafiącą różne rzeczy. Troszkę brakowało mi opisu jej niepewności, walki z samą sobą by dać sobie tutaj radę i wewnętrznych rozważań. Ja po prostu nie lubię jak rzeczy dzieją się za szybko;)
    Potem mieliśmy do czynienia ze śmiercią ciotki. Bohaterka szykuje się na pogrzeb, a nagle bach i okazuje się, że rodzice nie żyją. Zero opisu ich walki (jakby wcale się nie bronili), zero jakiejś ochrony z ich strony (czemu nie byli przygotowani na atak skoro wiedzieli, że już 2 osoby z ich rodziny zostały zamordowane?). Opowiadanie zapowiada się naprawdę fajnie i widać, że masz na nie wiele pomysłów, ale zwolnij troszeczkę;) Jeśli będziesz tak lecieć z akcją to wydarzenia nie będą wzbudzać takich emocji jakby mogły, gdy będziesz opisywać to wszystko trochę dokładniej;)
    Ale fabuła mi się podoba, bohaterka mi się podoba, więc życzę Ci dużo weny i nowych pomysłów! ;*

    A w wolnej chwili zapraszam do siebie, gdzie też piszę opowiadanie;) Pozdrawiam! ;**

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie jeśli chodzi o walkę rodziców Eleny z ich mordercą, to to się w swoim czasie pojawi. :)

      Usuń
  5. http://love-is-a-weakness.blogspot.com/ zapraszam na mojego bloga, bardzo miło byłoby gdybyś zostawiła po sobie komentarz, opinię. Dodajemy do obserwowanych ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co do rozdziału to mega, jestem ciekawa jak będzie przebiegać wątek Elena-Kai mega pomysł !

      Usuń
    2. Dziękuję :)
      A na linki do swoich blogów jest przeznaczona specjalna zakładka "SPAM".

      Usuń
  6. Świetne. Tylko są trzy rozdziały, a akcja mknie, trzeba zwolnić tępo, ale nie przejmuj się też mam z tym problem. To w zasadzie tyle i czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! Tylko trzy rozdziały a już się coś dzieję! Chcę NEXT! Szybko!
    http://you-are-my-property-honey.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z czytelnikami. Po pierwsze świetnie piszesz i tego nikt nie może zaprzeczyć. Drugą kwestią jest szybkość akcji ledwo można nadążyć za fabułą. Tak czy inaczej oczekuję następnego rozdziału, a w międzyczasie zapraszam Ciebie do siebie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń